Czwartek przebiegał sobie cicho i nadzwyczaj spokojnie. Krzysztof poszedł do chorych ze strawą duchową a wrócił ze strawą warzywną ![](https://lh3.googleusercontent.com/blogger_img_proxy/AEn0k_tFW9UdftNCmVvix9pH7aB4YWpuuijEfsXXth-uMo7wv9x_mgl0tbdAQQCmuCOI2dyAy7gTPP9-LIhsuyopwAuK5CvY7Lkx5j4wvXldDTtnAeVkXch6xHC7EKdNUQDY24nig9F8OtszvUb4Nn1bI8OXZO_pLtU=s0-d)
Ja w końcu zaczęłam coś dziergać w pracowni. Muszę się przygotować, bo w sobotę odwiedzają mnie Giulietta, Marisa i Gabriela na mało skomplikowane zajęcia plastyczne.
Ja w końcu zaczęłam coś dziergać w pracowni. Muszę się przygotować, bo w sobotę odwiedzają mnie Giulietta, Marisa i Gabriela na mało skomplikowane zajęcia plastyczne.
Wszystko powolutku się toczyło i znowu takie zamyślenie, że moje dni teraz w takim słonecznym błogostanie a obok tragedie ludzkie. Wczoraj przyszedł wyżalić się do Krzysia człowiek, opowieść tego zrozpaczonego człowieka trwała ponad dwie godziny. Żal serce ściska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz