środa, 26 września 2007

Z BENEDYKTYŃSKĄ CIERPLIWOŚCIĄ

Wysiłkiem i wytrwałością równą niemal miniaturzystom antyfonarzy ze Sieny można nazwać próbę umiejscowienia dwóch księgozbiorów - Krzyśka i mojego -  na półkach kiedyś tylko mieszczących jeden z nich. Po dorobieniu dodatkowych podpórek, czasami potrójnych rzędach powiedzmy, że książki ułożyłam.
Na szczęście jest w końcu gdzie odpocząć, oto parę zdjęć z pokoju zwanego przez nas salonem a po włosku soggiorno.
    
    
    
    
Teraz tylko się zastanawiam, czy Druso lepiej prezentowałby się jako gwiazdor telewizji czy w ramkach?
   
Jaśnie Wielmożny Druso

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz