czwartek, 25 września 2008

DNI POD ZNAKIEM PĘDZLA

A to ramy do odświeżenia, obrazy do oprawienia (w ramach, jakoś od razu szlachetniejsze mi się wydały) i do zawiezienia. Byliśmy dzisiaj ponownie w Montecatini, by zawieźć moje „produkcje”. Nie mogłam się zdecydować, co mam wybrać. Maksymalnie można było dać trzy obrazy. Scedowałam wybór na panie z galerii. Zabrałam trzy widoczki ulic Peschici oraz trzy obrazy religijne. W większości są w mojej galerii internetowej, ale zamieszczę je tutaj. Jak byście mi doradzili?


Signora Lucia wybrała … pięć!!! Ostatni wrócił do domu, ale jest już zamówiony na świąteczną wystawę obrazów religijnych. Tyle się nasłuchałam ciepłych słów, że zrzuciłam z pleców jeden z wielu worków kompleksów. Od razu lżej.

A to jeszcze zdjęcie, które dałam jako „portret artysty” do folderku na wystawę. Każdy wystawiający ma swój folder z notką o nim i zdjęciami obrazów.

W drodze do Montecatini ktoś usiłował zrobić garaż z naszego auta, niestety poniósł większe szkody. Stłukł sobie lampę i coś tam jeszcze, a nasz zderzak dzielnie się zachował i podrasował nam tylko wygląd auta na bardziej włoski, czyli odrapany. Nic nikomu się nie stało. Uff! Ale głowa i tak mnie z wrażenia rozbolała.
To jeszcze nie wszystko, co do pędzli. Wczoraj zabrałam się za kopiowanie fresku z naszego kościoła. Krzysztof wymyślił, żebym go namalowała na dachówce jako jedną z nagród w loterii fantowej na festę parafialną. Dłubię sobie powolutku. Misterna robótka, bo fresk duży, ma mnóstwo detali, które muszę zmieścić na dużo mniejszym formacie. W związku z tym w ruch poszły najcieńsze pędzelki. Efekty pokażę za parę dni.

1 komentarz:

  1. Chciałabym mieć taki jeden obrazek z uliczką.Są piękne.

    OdpowiedzUsuń