piątek, 12 września 2008

~ TAKI SOBIE PSTRYCZEK ELEKTRYCZEK

Będzie mało turystycznie:

Dzisiejsza rozmowa z naszym gośćmi, Krzysztofem i Marianną, sprowokowała mnie do zapisania pewnego faktu. Rzecz dotyczy liczników poboru prądu. Najpierw kilkanaście dni temu tutejszy Krzysiu tłumaczył mi coś, czego nie mogłam pojąć, dzisiaj ja znalazłam się w jego roli. 

Otóż mieliśmy ograniczenie prądu na liczniku dające niewielkie możliwości używania na raz kliku urządzeń elektrycznych. Jeśli woda na herbatę, to nie mikrofala, jeśli zmywarka to nie ekspres do kawy itp. Nawet zestaw czajnik bezprzedwodowy+komputer w pracowni i jego oświetlenie "wywalało" bezpieczniki. Krzysztof zadzwonił więc do zakładu energetycznego i omówił możliwość zwiększenia ograniczenia do 6 KW. Pani poinformowała, że sprawa zajmie około tygodnia. I o to po tygodniu przychodzi faktura (dość słona). Pytałam się więc uparcie: "Ale kiedy przyjdą nam to zmienić? Za co parafia ma płacić? Przecież nie wykonano usługi?" Nie mogłam zrozumieć, że rzecz już się dokonała. W końcu dotarło do mnie, że te liczniki z bezpiecznikami  są sterowalne z centrali i nikt nie musi przyjeżdżać na miejsce, by spełnić fanaberie klienta.
No i dzisiaj tłumaczyłam to naszym gościom. Po dłuższej chwili pojęli moje zagmatwane i niefachowe tłumaczenie, że tu każdy licznik ma swój numer i jego parametry są sterowalne po sieci. 

Mam nadzieję, że jasno to opisałam?

1 komentarz:

  1. Mieszkam we Wloszech, wiec zrozumialam :)) Po odczyt licznika tez nikt nie przyjdzie. Odczytuja na odleglosc.

    OdpowiedzUsuń