Nie miałam zbyt wiele czasu, by dokładnie przestudiować całą książkę, nie mieliśmy też wiele czasu na Pompeje. Przyjechaliśmy do miasta w porze obiadu i rozsądek nakazywał mi zjeść coś przed wejściem, żeby mnie przypadkiem zamiast zachwytu nie dopadło coś w rodzaju hipoglikemii.
Zaczęliśmy około 14.30, ruiny zamykano o 17.00, więc ciągle czułam presję, żeby gnać i zobaczyć jak najwięcej, a potem dopiero to sobie w głowie poukładać. Na szczęście w moich zapędach skutecznie powstrzymywał mnie robiący za fotoreportera Krzysztof.
Nie będę tu opisywać obiektu po obiekcie. Powiem, że mimo spotkania przed laty z ruinami Ostii pod Rzymem, byłam zaskoczona Pompejami. Wyobraźnia ciągle produkowała mi dźwięki i zapachy, które mogły tu dominować za życia mieszkańców nieszczęsnego miasta. Musiało być nieźle gwarno, jeśli wozy (na pewno bez kół z oponami) wyryły w kamieniach ulic głębokie koleiny,
a wiele domów to były malutkie gospody przywołujące nosami do ich potraw.
Dobrze, że zjadłam przed wejściem, bo już zaczynałam oblizywać się na widok mis i amfor. Niemal rozglądałam się za ludźmi, w powietrzu wolałam słyszeć gwary przechodniów niż okrzyki rozpaczy ginących pod popiołami.
Porównując powierzchnię ruin z obecnymi miastami, czy raczej miasteczkami, zaskoczyło mnie, że tyle się działo w granicach 13 tysięcznych Pompejów. Świadczą o tym takie budynki jak świątynie, amfiteatr do walk gladiatorów, dwie sale gimnastyczne pod chmurką, dwa teatry, forum, termy.
W związku z taką ilością instytucji miasto przyjmowało mnóstwo przybyszów. Czy znam obecnie miejscowość wielkości Pompejów posiadającą tyle wyśmienitych obiektów? Usiłuję wyobrazić sobie takie miasteczko w Polsce, do którego przybywają tłumy, nawet do 20 tysięcy osób jednocześnie (tyle np. mogła pomieścić widownia amfiteatru).
To z jednej strony.
Z drugiej - jakoś trzeba było żyć, odgrodzić się od zgiełku ulicy. Zamykano więc ciężkie drewniane drzwi z okuciami i w środku własnych zabudowań znajdowano wyciszenie przy szemrzących fontannach, zielonych ogrodach, nawet winnicach i fantastycznych malowidłach.
Niemal odczuwałam to wraz z rodzinami zamieszkującymi poszczególne domy. Ciepłe leniwe słońce dopomagało wyobraźni, chmury pozostały przy Wezuwiuszu, który nie wydawał się z tej odległości być jakimkolwiek zagrożeniem. Ładna góra na horyzoncie. Taaaak, łaaaadna. Lepiej nie myśleć, co to będzie, gdy się znowu obudzi i kiedy to nastąpi.
Na razie w Pompejach panował spokój, niewielu turystów nie raniło ciszy, którą ja wypełniałam wyobraźnią, słyszałam pogaduszki przy ujęciach wody,
spieszyłam za jakimś kupcem po przejściu dla pieszych,
uciekałam przed dyskusjami na forum, śmiałam się w teatrze, obejrzałam detale
w końcu zadumałam się na cmentarzu.
I tak od razu wsiąść do samochodu? Krzysztof zaproponował jeszcze wizytę w XIX wiecznym Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej Pompejańskiej. Dosłownie zajrzeliśmy tylko do środka zdumiawszy się ilością Mszy św. nawet w dzień powszedni. Akurat trwała jedna z nich, więc cichcem, od kruchty, przyjrzeliśmy się świątyni i wróciliśmy w gościnne progi Hani i Mirka z mocnym postanowieniem, że to nie było jedyne spotkanie z Pompejami.
Piękna wycieczka. Cudownie puste uliczki, po których nas oprowadzasz. Zdecydowanie tu mi się podoba bardziej niż na Wezuwiuszu. Ale wracaj już do Toskanii;)
OdpowiedzUsuńniezwykła podróż do przeszłości , przepiękne zdjęcia martwego miasta :)udało się Wam słowem i fotografią ożywić to smutne miejsce i przenieść mnie w bardzo odległe czasy
OdpowiedzUsuńPieknie pokazalas Pompeje, z przyjemnoscia poczytalam i ciesze sie, ze i mnie przyjdzie jeszcze przynajmniej jeden raz, to miejsce zobaczyc :)
OdpowiedzUsuńOmijałam to miejsce bo bałam się, że cały czas myślałabym o tych co tam zginęli... ale może niepotrzebnie. Twoje zdjęcia /wiem ks.Krzysztofa/ skupiły się na pięknych detalach, nie zabrakło też szerokich ciekawych ujęć. Podobało mi się i już chyba się nie boję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak ja Pani zazdroszczę!!!
OdpowiedzUsuńAle dzięki tym wspaniałym opisom, wycieczkom, zdjęciom, czuję jakbym też tam była :)
Pozdrawiam serdecznie!
Pompeje wywarły na mnie niesamowite wrażenie, bardzo rozległy teren, te brukowane uliczki, dobrze zachowane łaźnie, amfiteatr, piękne malowidła w ocalałych domach, kamienne bochenki chleba w piekarni, skamieniałe resztki jedzenia w misach w jakimś barze, posążki, patia, ogrody ( kwitły olbrzymie bugenwille) i Wezuwiusz w tle...niby spokojny, a jaki groźny. I ponad tym miastem unosi się duch mieszkańców, niesamowite miejsce, ciągle miałam wrażenie, że to puste miasto za chwilę się ożywi i zapełni ludźmi...
OdpowiedzUsuńDziękuję za powtórną wycieczkę :)
Pozdrawiam serdecznie !
Eugenia
Pompeje - wyjątkowe miejsce, bogata pożywka dla wyobraźni, a rownocześnie memento, że człowiek przychodzi na ziemię tylko z krótką wizytą, a kamienie trwają niezmienione przez tysiące lat... Po tych samych kamieniach 2000 lat temu też chodzili ludzie. Jacy byli? Tacy jak my czy inni? A jacy będą ci, którzy przyjdą tam 1000 lat po nas...?
OdpowiedzUsuńDla mnie to było takie bardzo refleksyjne miejsce.
Marlena
Jakie piekne miejsce! Cudowna wycieczka i sliczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło:)
Majana
Dzięki za wycieczkę po Pompejach - to jedno z wielu miejsc ,ktore tak bardzo chciałabym odwiedzić...
OdpowiedzUsuńGdynianka