Co sprawia, że od razu nasuwa nam się odpowiedź na pytanie o jego imię?
Florencja widziana z jakiegokolwiek wzgórza, z jakiegokolwiek kierunku, jest rozpoznawalna bez podpisu, dzięki bardzo charakterystycznej panoramie, nad którą dominuje kopuła Duomo.
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/6/6f/Portrait_de_Dante.jpg |
Fioł na tyle duży, że nawet zastanawiałam się nad zakupem takiej oto parasolki:
Leon Battista Alberti napisał o niej z podziwem i dumą, że wznosi się pod niebiosa zdolna schronić w swoim cieniu cały lud toskański.
Nie mogłam jej potraktować po macoszemu, chciałam ją poznać jak najbliżej, które to dosłowne "najbliżej" było trudne do zrealizowania. W ogóle najpierw chciałam skończyć lekturę specjalistycznej książki, tylko i wyłącznie o kopule, napisanej (a jakże!) po włosku. Gdy już mniej więcej byłam gotowa, chciałam postawić kropkę nad "i" w postaci wizyty pod latarnią kopuły, a w tym celu trzeba było zgrać kilka elementów: gwarantowaną dobrą pogodę i godziny otwarcia (nie w niedzielę) oraz towarzystwo Krzysztofa, co w niedzielę po południu wcale nie jest zawsze oczywiste. Wizyty we Florencji, lub w jej pobliżu, mijały jedna za drugą, a kopuła kokietowała, kusiła i domagała się spotkania.
W końcu jednak mogę Wam opowiedzieć o swoim zachwycie i zdobytej wiedzy na temat sztandarowego dzieła Filippo Brunelleschiego.
Od razu na początku pojawia się pytanie, dlaczego pierwszy główny twórca florenckiej katedry, Arnolfo di Cambio, nie jest autorem kopuły? Czyżby zaprojektował ogromną świątynię z dziurą nad skrzyżowaniem naw? A może Brunelleschi jedynie zrealizował cudzy projekt? Był raczej kierownikiem budowy?
Coś tam jednak di Cambio zaplanował, ale niewiele śladów do czasów nam współczesnych przetrwało. Kopuła miała być hemisferyczna, czyli o kształcie półkuli, lecz nie znalazłam informacji o tym, jak pierwszy architekt katedry widział realizację jej budowy.
Być może miała wyglądać tak jak na fresku Andrei di Bonaiuto w Kaplicy Hiszpańskiej kościoła Santa Maria Novella. Ten malunek powstał na 50 lat przed realizacją kopuły.
http://it.wikipedia.org/wiki/Cappellone_degli_Spagnoli |
Di Cambio zmarł w trakcie budowy świątyni w 1302 roku, podczas gdy konkurs na projekt i wykonanie kopuły przeprowadzono w 1418 roku!
Dlaczego nie dało się zrealizować pierwotnego projektu? Dlaczego tak długo czekano z rozstrzygnięciem konkursu? Przed jakim problemem stanęli architekci?
Otóż największą trudnością był ... największy wtedy otwór do przykrycia, jego rozpiętość to mniej więcej 43 metry, a wysokość na której miano rozpocząć budowę kopuły to 55 metrów. (Liczby nie są tu ścisłym wyznacznikiem, gdyż w różnych źródłach wahają się w przedziale kilku metrów.) Jedynym odniesieniem było nakrycie Panteonu w Rzymie (o podobnej średnicy), ale o tym za chwilę.
Mniejsze kopuły budowano przy użyciu krążyn, swoistych szablonów z drewna, na których formowano łuk kopuły i dopiero po ułożeniu zwornika demontowano drewniane wsparcie. Szkopuł tkwi w tym, że jeśli podstawa jest tak olbrzymia to trudno w ogóle o drewno pozwalające zbudować krążyny, a gdyby nawet takie się znalazło, to koszt ich zbudowania byłby niebotyczny, poza tym ich ciężar byłby tak wielki, że te tymczasowe formy podpierające konstrukcję załamałyby się pod własnym ciężarem. Żeby jeszcze bardziej skomplikować sytuację, nad otworem florenckiej katedry powstał już bęben, zwany tamburem. Nie miał zewnętrznych przypór, więc sam musiał udźwignąć ciężar kopuły. I mamy impas!
Na scenę wkracza Filippo Brunelleschi. Jego nazwisko było już znane we Florencji, startował w konkursie na drzwi do Baptysterium. Przegrał z Ghibertim, ponoć zezłościł się i wraz ze swoim przyjacielem Donatellem wyruszył do Rzymu. Donatello koncentrował się tam na studiowaniu rzeźby antycznej, a Brunelleschi namiętnie studiował wszystkie budowle starożytnego Rzymu, wraz ze sztandarowym Panteonem. Mierzył, obserwował, wyciągał wnioski. Sztuka powstania tych obiektów była w zapomnieniu, ale przyszły twórca florenckiej kopuły dzięki wnikliwym badaniom odkrył tajniki starożytnych. Pomyślicie? Kształcony na złotnika, a dzięki własnemu zmysłowi obserwacji i wnioskowaniu doszedł do nowatorskiego rozwiązania, jak sobie poradzić z otworem Duomo. Był przekonany, że we Florencji nie można zastosować technik użytych przy Panteonie. Kopuła rzymska była postawiona na niższym poziomie. Jej grubość u podstawy wynosi 7 metrów! Składają się na nią także zewnętrzne pierścienie, schodkowo okalające podstawę kopuły. Bez nich siły rozporowe zniszczyłyby konstrukcję. Świetnie widać to na znalezionym w necie zdjęciu oraz schemacie:
http://cudaswiata.archeowiesci.pl/2009/04/panteon-w-rzymie/ |
http://it.wikipedia.org/wiki/Pantheon_(Roma) |
Brunelleschi wiedział, że jego rozwiązanie jest nowatorskie i bezkonkurencyjne, lecz, według Vasariego, namówił komitet Opera del Duomo do zwołania wielu architektów z całej Europy, tylko po to, by przy nich zabłysnąć! Trochę się przeliczył. Faktycznie nikt nie przedstawił przekonującego projektu, ale nie znaczy, że od razu prace powierzono jemu. Pomysł rodaka wydawał się tak szalony, że doszło nawet do wyniesienia go z sali obrad komitetu Opera del Duomo z okrzykiem, że to wariat.
Jakie były inne propozycje? Na przykład ustawić w środku słup podpierający kopułę. Na stałe!
Przejdźmy do rozwiązań geniusza uważanego za ojca renesansowej architektury. Zaznaczę, że kopuła była pierwszą realizacją architektoniczną Brunelleschiego. Nieźle zaczął. Oczywiście na początku miał nad sobą nadzór, właśnie Ghibertiego, ale zaczął udawać chorego, by przekonać inwestorów o niekompetencji swojego przeciwnika. Z czasem tak zyskał sobie uznanie, że gdy trafił do więzienia za niepłacenie podatków, dzięki interwencji Opera del Duomo został natychmiast uwolniony.
Zrezygnował z kształtu półkuli na rzecz ostrołukowego przekroju. Boczny nacisk wywierany przez tego typu konstrukcje jest dużo mniejszy od wytwarzanego przez żebrowe kopuły hemisferyczne.
Ale co zrobić, by kopuła nie była za ciężka? Tu się pojawia podwójność czaszy. Pierwsza znana w historii architektury! To między wewnętrzną i zewnętrzną powłoką prowadzi droga na szczyt. Ale nie dla zwiedzających utworzono tę przestrzeń. Obydwie czasze powstały w oparciu o system żebrowań wspinających się ku górze oraz poprzecznych.
Ale co zrobić, by kopuła nie była za ciężka? Tu się pojawia podwójność czaszy. Pierwsza znana w historii architektury! To między wewnętrzną i zewnętrzną powłoką prowadzi droga na szczyt. Ale nie dla zwiedzających utworzono tę przestrzeń. Obydwie czasze powstały w oparciu o system żebrowań wspinających się ku górze oraz poprzecznych.
http://www.gramma.it/sussidiario/lezioni/09_abduzioni/09-abduzioni_img/09-20_cupola_brunelleschi.jpg |
http://it.wikipedia.org |
Brunelleschi zdawał sobie sprawę z tego, że w trakcie budowy może stanąć wobec problemów, których nie przewidział, zastrzegł więc sobie prawo do zmian na bieżąco. Taka sytuacja zdarzyła się między innymi, gdy łuk kopuły zaczął mocniej nachylać się ku jej osi. Architekt przerwał budowę i w oparciu o modele, po naradach z komitetem, zmienił materiał budowlany. Przeszedł z kamienia na lżejszą cegłę.
A co z krążynami? Nie było. Brunelleschi nie podjął szalonych propozycji, by szablonem był piasek (jak to się robiło przy małych konstrukcjach). Ileż tego piachu trzeba by najpierw nanieść, by dojść do początku budowli? Przypominam, że zaczynała się ona 55 metrów nad ziemią. Martwiono się nie tylko jego objętością, ale i tym, kto to potem usunie. Chciano nawet w piachu umieścić monety, by biedota z chęcią wynosiła zbędny piach. Co na to nasz geniusz? Brunelleschi zupełnie zrezygnował z tego typu pomocy technicznej. Wymyślił budowę pierścień po pierścieniu, każdym następnym o mniejszej średnicy, zachodzącym na poprzedni. Na łączeniach pierścieni stosował stawianie kamieni i cegieł w pionie tworząc znaną w starożytności jodełkę, zwaną po włosku spinapesce (albo spina di pesce) - czyli rybie ości.
W ten sposób szerszy pierścień dźwigał następcę. Rusztowania były jedynie robocze i lokalne.
Na koniec powstał problem obłożenia kopuły. Zastanawiano się nad marmurem. Odpadł ze względu na koszty i trudność operowania nim. Ze względów ekonomicznych zrezygnowano także z miedzi czy ołowiu, tak jak na baptysterium w Pizie. Duże dachówki projektu Brunelleschiego położono na wapienną zaprawę, mocując każdą dwoma gwoździkami. Na części dachówek odkryto sygnowanie przez producenta. Terakotowe dachówki są cechą charakterystyczną kopuły, a kontrast, który tworzą z białym marmurowym żebrowaniem, pozwala natychmiast rozpoznać Florencję na każdym zdjęciu z katedrą. W kilku z nich widać pozostawione haki, by można było przez nie przewlec liny i konserwować kopułę, nie można było wtedy przewidzieć powstanie wysięgników na samochodach. Aż tak genialny to Brunelleschi nie był, a raczej aż tak proroczy :)
Nie zasłonięte dachówką otwory ( po trzy rzędy i po trzy w jednym rzędzie na pojedynczym żaglu) mają średnicę łokcia florenckiego. Każdy otwór obramowano jednolitym blokiem kamienia. Jeśli dobrze przyjrzymy się kopule, zobaczymy, że czasami brakuje dachówek. To są także otwory wprowadzające światło i powietrze do przestrzeni pomiędzy czaszami. Część otworów spotyka się wędrując przejściem w kopule, wraz z oknami tworzą cudowny spektakl światła próbującego przebić się przez cień, światła które niesie ze sobą wspaniałe widoki.
Są jeszcze otwory, które zobaczymy tylko od wewnątrz. To miejsca pozostawione przez Brunelleschiego, miały służyć instalacji rusztowań potrzebnych do wyłożenia kopuły mozaiką. Mozaika nigdy się nie pojawiła, wnętrze kopuły wypełniają freski autorstwa Vasariego i Federico Zuccariego. Treściowo są to kręgi według "Boskiej Komedii "Dantego.
Zupełnie osobną opowieścią jest organizacja pracy. Brunelleschi był nie tylko wybitnym architektem, ale i świetnym logistykiem. Skorzystał oczywiście też z doświadczeń innych podczas budowy katedry, wprowadził jednak mnóstwo innowacji. Całość organizacji budzi mój wielki podziw i zdumienie. Jesteśmy wszak w XV wieku:
- Plac budowy zorganizowano u stóp kopuły we wnętrzu katedry. Materiały budowlane gromadzono w prezbiterium, które oddzielono od naw, by w nich sprawować funkcje religijne.
- Z kolei przy tamburynie zostały zbudowane nisze zwane tribune morte, które miały odciążać siły nacisku. Tam też urządzono skład materiałów i narzędzi.
W ten sposób szerszy pierścień dźwigał następcę. Rusztowania były jedynie robocze i lokalne.
Na koniec powstał problem obłożenia kopuły. Zastanawiano się nad marmurem. Odpadł ze względu na koszty i trudność operowania nim. Ze względów ekonomicznych zrezygnowano także z miedzi czy ołowiu, tak jak na baptysterium w Pizie. Duże dachówki projektu Brunelleschiego położono na wapienną zaprawę, mocując każdą dwoma gwoździkami. Na części dachówek odkryto sygnowanie przez producenta. Terakotowe dachówki są cechą charakterystyczną kopuły, a kontrast, który tworzą z białym marmurowym żebrowaniem, pozwala natychmiast rozpoznać Florencję na każdym zdjęciu z katedrą. W kilku z nich widać pozostawione haki, by można było przez nie przewlec liny i konserwować kopułę, nie można było wtedy przewidzieć powstanie wysięgników na samochodach. Aż tak genialny to Brunelleschi nie był, a raczej aż tak proroczy :)
Nie zasłonięte dachówką otwory ( po trzy rzędy i po trzy w jednym rzędzie na pojedynczym żaglu) mają średnicę łokcia florenckiego. Każdy otwór obramowano jednolitym blokiem kamienia. Jeśli dobrze przyjrzymy się kopule, zobaczymy, że czasami brakuje dachówek. To są także otwory wprowadzające światło i powietrze do przestrzeni pomiędzy czaszami. Część otworów spotyka się wędrując przejściem w kopule, wraz z oknami tworzą cudowny spektakl światła próbującego przebić się przez cień, światła które niesie ze sobą wspaniałe widoki.
Są jeszcze otwory, które zobaczymy tylko od wewnątrz. To miejsca pozostawione przez Brunelleschiego, miały służyć instalacji rusztowań potrzebnych do wyłożenia kopuły mozaiką. Mozaika nigdy się nie pojawiła, wnętrze kopuły wypełniają freski autorstwa Vasariego i Federico Zuccariego. Treściowo są to kręgi według "Boskiej Komedii "Dantego.
Zupełnie osobną opowieścią jest organizacja pracy. Brunelleschi był nie tylko wybitnym architektem, ale i świetnym logistykiem. Skorzystał oczywiście też z doświadczeń innych podczas budowy katedry, wprowadził jednak mnóstwo innowacji. Całość organizacji budzi mój wielki podziw i zdumienie. Jesteśmy wszak w XV wieku:
- Plac budowy zorganizowano u stóp kopuły we wnętrzu katedry. Materiały budowlane gromadzono w prezbiterium, które oddzielono od naw, by w nich sprawować funkcje religijne.
- Z kolei przy tamburynie zostały zbudowane nisze zwane tribune morte, które miały odciążać siły nacisku. Tam też urządzono skład materiałów i narzędzi.
- Wokół katedry także urządzono filie placu budowy. Najważniejszy z nich umieszczony na północnym wschodzie służył przechowywaniu drogocennych tworzyw, lub wymagających zadaszenia. Był więc tam skład marmuru i drewna. Zaraz nieopodal była kuźnia, w której produkowano elementy metalowe potrzebne na budowie, na przykład łańcuchy. Trochę dalej na Via Ghibellina znajdował się piec do wypalania cegieł. Tam wypalono też cegły do murowanego modelu kopuły.
- Wśród pracowników dominowali murarze, kamieniarze i ich pomocnicy. Nie mogło jednak zabraknąć ludzi sterujących maszynami oraz takich którzy wszystkiego doglądali,ważyli, mierzyli, rozliczali zakup materiałów.
- Pojawił się zalążek związku pracowniczego. Miał on listy pracowników zapewniające płynność przebiegu prac, a więc i zapisany robotnik miał pewność zatrudnienia i pracodawca nie musiał się obawiać, że zastanie pusty plac budowy.
- Na jeden bok ośmiokąta przypadała jedna załoga, którą kierował mistrz murarski. Do naszych czasów dotrwało tylko jedno nazwisko mistrza Filippo di Giovnni, pracującego także przy kościele Św.Wawrzyńca.
- W celu bezpieczeństwa robotników przewidywano budowę balustrad. Zabraniano picia czystego wina na rusztowaniach. Każdy podpisał zgodę na wykonywanie niebezpiecznych prac. Stawki za pracę były zależne od ryzyka wykonywanych prac. Dzięki temu podczas budowy zginął tylko jeden człowiek, oczywiście, był pod wpływem alkoholu. Pewnie to po jego śmierci Brunelleschi zarządził racjonowanie wina.
- U wejścia na budowę umieszczono klepsydry mierzące przerwy w pracy, które skrzętnie odnotowywano na specjalnej tablicy. Dodatkowo też wprowadzono regułę, że pracownik mógł zejść raz dziennie z rusztowań. Robotnikowi nie wolno było iść po narzędzia, to kowal miał je przynieść na plac budowy.
- Brunelleschi kontrolował nawet sprzedawców chleba i wina oraz kucharzy.
- W przypadku deszczowej pogody część murarzy była oddelegowana do kamieniarzy, drogą losową wybierano tych, którzy nadal wykonywali prace murarskie, a reszta miała bezpłatny urlop.
- Komitet Opera del Duomo zorganizował uroczyste otwarcie budowy dostarczając między innymi wino. Świętowano także zakończenie każdego kręgu kopuły. A na zakończenie prac wydano olbrzymi bankiet.
- Brunelleschi rygorystycznie kontrolował jakość materiałów, zwłaszcza cegieł, wapna, zaprawy itp. Jego biograf Antonio Manetti wspomina, że żadna cegła, żaden kamień nie trafił na swoje miejsce bez kontroli architekta.
- Florencka Signoria jako kontrybut na budowę przekazała drewno z lasów Casentino. Był to głównie świerk, którego wycinki dokonywano między styczniem a marcem. Spławiano je Arno, więc w celu wyładunku wybudowano nad rzeką specjalną rampę, której fragmenty (schodki i pochylnię) zachowały się do naszych czasów (muszę ich poszukać, bo tylko o tym przeczytałam). Z kolei w góry Pistoi udawano się po dąb.
- Złoża kamienia wydobywano z jaskiń Trassinaia na północny wschód od miasta. Wszystko odbywało się pod kontrolą zaopatrzeniowca. Na miejscu wybudowano specjalną halę, w której mogli odpoczywać robotnicy, a w razie złej pogody wykonywać tam obróbkę kamienia.
- Biały marmur pochodził oczywiście z Carrary. Umowa przewidywała dostarczenie materiału bez defektu i o ściśle określonych rozmiarach. Bloki marmuru z gór ciągnięto wołami na plażę, statkami przewożono do Pizy, a po przeładunku na barki rzeczne dostarczano Arno do Florencji. Konieczność zmiany środka transportu sprawiała kłopoty, cenny materiał ulegał uszkodzeniom, więc Brunellesch wymyślił sposób zamiany łodzi na pojazd lądowy. Jak nic - prototyp amfibii :)
- Wspominałam już o metalu, którym głównie było żelazo. Robiono z niego łańcuchy, gwoździe, klamry itp. Miejscem pozyskiwania surowca była Elba, wytop odbywał się w Apeninie Toskańskim, gdzie było pod dostatkiem drewna. Tak wytopione żelazo dostarczano do miasta i tam przekuwano w konkretne przedmioty.
- Liny sprowadzano z Pizy - silnego ośrodka ich produkcji
Tylko te kilka punktów wykazuje, jak olbrzymim przedsięwzięciem była budowa kopuły. A gdyby jeszcze sypnąć cyframi?
- 400.000 cegieł na rok
- 200.000 dniówek (ok. 10 godzin) na 12 lat pracy
- przyrost muru 2,5 metra na rok
Budowę kopuły zakończono w 1436 roku. Zaczęło się świętowanie. Papież Eugeniusz IV przybył do Duomo 25 marca. Na tę okoliczność zjawiło się 200 tysięcy osób. 30 sierpnia biskup z Fiesole pobłogosławił położenie ostatniego kamienia. I to koniec? A latarnia?
No właśnie. Na latarnię ogłoszono osobny konkurs - policzek dla Brunelleschiego. Oczywiście wygrał konkurs, ale po co w ogóle było go organizować?
Znany jest kompletny model latarni.
Latarnia pełni nie tylko rolę pięknego zakończenia, białą kropkę nad "i". Była niezbędna, by siły działające na kopułę nie rozerwały konstrukcji, musiała więc być odpowiednio ciężka, działać jak swoista zatyczka. Tak jak kopuła tak i ona opiera się o ośmiokątny plan, choć były pomysły zaokrąglenia ścian. Gotyckie żebra samej kopuły przedłużone zostały w coś w rodzaju przypór, które klasycznymi ślimakami połączyły się z wieżyczką. Punktem odniesienia do niej była wieżyczka na pobliskim Baptysterium. Pod koniec 1436 ogłoszono zwycięski projekt. Niestety Filip umiera w 1446, niedługo po położeniu pierwszego kamienia.
Prace kontynuuje przyjaciel artysty Michelozzo.
Pozłacaną kulę wraz z krzyżem (według projektu Verocchia) położono w 1471 roku. Była godzina 20.30, gdy tej okazji odśpiewano uroczyste "Te Deum".
Jeśli ktoś dotrwał do tego miejsca, to gratuluję, zupełnie straciłam poczucie długości wpisu, a to wcale jeszcze nie jego koniec. Przecież pojechałam na spotkanie z kopułą. Wyruszyliśmy rankiem bez śniadania i na pół godziny przed otwarciem (czyli o 8.00) byliśmy już na miejscu. W planie było śniadanie gdzieś w pobliżu. Zaraz na wprost wejścia na kopułę jest bar, więc spokojnie zasiedliśmy na zewnątrz obserwując powolny przyrost kolejki.
Gdy grupa zaczęła szybciej wzrastać, Krzysztof poszedł zająć miejsce, a ja dokończyłam swoje panino.
Wejście 463 schodami to wyczyn dla mnie, niewysportowanej osóbki.
Nogi drżały mi straszliwie nie po wejściu, lecz po zejściu, na tyle, że nie miałam ochoty już na żaden spacer po Florencji i z chęcią wróciłam do domu :)
Warto jednak było podjąć ten wysiłek.
Podczas wspinaczki trafiamy na zaułek z rzeźbami. Wydaje mi się, że one tak niby z cicha pęk milczą tam dumnie, ale gdy wszyscy turyści przejdą, zaczynają w najlepsze plotkować. Ależ musi być wtedy harmider. Bo ludzie to najczęściej tylko sapią po pierwszej turze schodów :)
Widziane z wysokości bębna nawy kościoła zdają się być niewielkie, nieprzystające do olbrzymiego rozmiaru kopuły. Przedziwna gra proporcjami, widok z naw z kolei nie zapowiada obszerności otworu wynikającego z ich skrzyżowania.
Kilka razy obeszłam latarnię wyszukując znane sobie obiekty z panoramy miasta: Palazzo Vecchio, Kościół Santa Croce, Orsanmichele a za nim olbrzymi Palazzo Pitti, zakątek z Ogrodów Boboli, Piazza Santissima Anunziata, czy niesamowicie wrzynający się prostymi liniami w organizm Florencji dworzec kolejowy.
Było jeszcze wcześnie, ale niektóre tarasy tętniły życiem, większość budziła oczywistą zazdrość, takie różne, takie zapraszające, by na nich usiąść i sącząc dobry trunek napawać się pięknym dniem.
Pozazdrościłam też amerykańskim studentom ze szkicownikami. Jakoś nie przyszło mi do głowy zabrać swojego. Poza tym i tak bym się z nim nieswojo czuła, bo oni, jak jeden mąż, mieli szkicowniki zakupione we Florencji w dobrych sklepach papierniczych,a mój jest taki zwykły, powszedni, z miękką okładką.
Tego to im nie daruję i znajdę ten zeszyt, który mi się najbardziej spodobał, ze szkicami architektury na okładce. A że akurat mój szkicownik jest już niemal zapełniony, to okazja ku temu podwójna.
Do czasu zakupu pocieszę się starymi rysunkami z widokiem kopuły:
Schodzić nam się nie chciało, przysiedliśmy w cieniu i gapiliśmy się na miasto, nie tylko zresztą na miasto. Błądziłam obiektywem po czym się dało.
Czas odmierzała nam sama kopuła przy wtórze dzwonów z campanile Giotta sunąc cieniem po dachu katedry:
Schodząc w dół można zobaczyć część urządzeń z placu budowy. Żeby uzupełnić ich obraz dopiero teraz dołączam zdjęcia z jednej sekcji katedralnego muzeum, tej poświęconej budowie kopuły. Są tam i narzędzia i drewniane modele oraz niebywała lektyka zbudowana dla Medyceuszy, służąca specjalnie do wyniesienia władcy na szczyt między łukowo zakrzywionymi czaszami kopuły.
Niby rozumiem, jak zbudowano kopułę, ale wyjść z podziwu nie mogę. Spoglądam na nią rozmaślonymi oczami i wad nie znajduję.
Nie znoszę pisania po ścianach (łapy bym poucinała!), lecz jeden napis pozostawiony przez wandali wyraża i moją myśl:
O niebo lepszy jest inny pomysł uczczenia głównych twórców Duomo. Znajdziecie go w pierzei na prawo od katedry. Di Cambio siedzi chyba lekko zafrasowany, że zostawił pokoleniom taki kłopot. Brunelleschi z dumą spogląda na swoje sztandarowe dzieło.
Jeśli kiedykolwiek dane mi będzie wybrać się w to magiczne miejsce, zaopatrzę się w wydruk tego Twojego posta. Dzięki :)
OdpowiedzUsuńPrzebrnęłam. Nie udało mi się być na kopule, ale następnym razem nie daruję sobie i na pewno się na nią wdrapię :-)
OdpowiedzUsuńKasia
A ja "nie przebrnęłam", lecz z wielką lubością się wczytałam i nasyciłam oczy widokami. Dziękuję Pani za tak piękny post.Agnieszka
OdpowiedzUsuńpołknęłam wpis jednym haustem i czuję niedosyt ....
OdpowiedzUsuńZaglądam tu od ponad 1,5 roku choć odezwałam się chyba tylko parę razy (dosłownie dwa). W ubiegłym roku na przełomie września i października spędziłam urlop w Rzymie. Cudowne 10 dni w fantastycznym mieście w studenckiej dzielnicy (bo tak trafiliśmy z noclegiem mimo, że studia dawno za nami). Oczywiście 10 dni na Rzym to śmiesznie mało i musimy tam jeszcze wrócić by dozwiedzać okolicę ale w tym roku wymarzyliśmy sobie Toskanię. Mimo, że średnio nas stać na taki wydatek to kochamy Włochy i przynajmniej ja nie wyobrażam sobie urlopu w innym miejscu niż we Włoszech właśnie. Dlatego też pierwszy rzut oka na pierwszy kolaż i rozpoznałam bez problemu, że to Florencja do której minn się wybieramy we wrześniu. Cudowna historia z kopułą i muszę przyznać, że w naszych przewodnikach, które studiujemy zażarcie aż tak dokładnie jej nie opisano. Już się cieszę na myśl, że w tym roku ja również pokonam te ponad 400 schodów i spojrzę na miast z góry :)))
Pozdrawiam serdecznie i zazdroszczę ogromnie, że miała Pani odwagę wyjechać do Włoch i tam zamieszkać na stałe. Ja od 2 lat zastanawiam się nad nauką włoskiego ale, że moja zdolność do przyswajania języków obcych jest bliska zeru obawiam się, że choć uwielbiam słuchać tej mowy sama jej nie opanuję bo za trudna :(((
No tom się rozpisała ....
PS. jeszcze jedno ... w parasolu wprawdzie się nie zakochałam jak Pani ale za to kawy w TAKIEJ filiżance sobie we Florencji nie odpuszczę choćby kosztowała nawet 10 euro ;DDD
Witam,
OdpowiedzUsuń"Brunelleschi "czarodziej""
Dlaczego czarodziej?
Nie wiem,
ale potrafi wzbudzić
żywe uczycie wolności"
Franz Kafka
Absoultnie ukochane numero uno di Firenze!
I nie wiem tylko skąd lepiej podziwiać: wspinając się na kopułę, czy na dzwonnicę czy, ze wzgórz florenckich a może ogrodów Bardini czy Gherardesca czy Orticultura? Czy z dachów wież florenckich czy "zwykłych " palazzi?
Pozdrawiam,
m
Witam,
OdpowiedzUsuńa propos widoków jeszcze to całkiem niezłe miejsce: łatwo dostępne i wygodne ( schody ruchome....) i bliskość katedry! to kawiarnia na tarasie sklepu La Rinascente na
Piazza della Repubblica.
Pozdrawiam,
m
Szaleństwo renesansowe!
OdpowiedzUsuńChylę czoła przed skrupulatnością i wnikliwością opisu! Żeby to wszystko tak opisać, trzeba było dokładnie się z tym zapoznać, zrozumieć, wyobrazić sobie. Szacun!
Ja też chcę taki szkicownik. I parasol! :))))))))))
I tez zrobię sobie z tego wydruk przed wyjazdem. A co!
Kinga z Krakowa
O tak, szacun wielki! Chylę czoło! Opanować tak olbrzymi materiał i tak interesująco nam przekazać.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem jego geniuszu.
Pani Małgosiu!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pasjonującą lekcję historii sztuki!Tak znawcy sztuki powinni uczyć innych! Pani opowieść, pełną ciekawostek, pasji już drukuję, bo żaden przewodnik (osoba czy książka) tak tego nie opowie. Miałam w planach pobyć 2 tygodnie we Florencji w te wakacje i chyba jeszcze nie wszystko stracone, więc jeśli się uda to pierwsze kroki w tym cudownym mieście skieruję do Duomo. Wezmę oczywiście Pani opowieści o kopule i jej mistrzu. A nawet jak nie będę tam teraz to już jestem mądrzejsza dzięki Pani, a to ważne bo jestem pilotem wycieczek, co nie znaczy, że historykiem sztuki mimo że ta jest mi bardzo bliska.
A kiedy kolejna Pani książka?
Co nowego u Pani w świecie decoupage'u? Też się temu oddaję! Pozdrawiam z Lublina!
Aneta
Przeczytalem, zasluchalem sie i juz chcialbym zobaczyc szczegoly konstrukcyjne na wlasne oczy :) a wpis moglbym sluchac jeszcze i jeszcze... dzieki Malgosiu! RJS
OdpowiedzUsuńOj... wcale nie za dlugo. Przeciwnie! Szkoda, ze to juz koniec:) Kopula nad florencka katedra to obraz, za ktorym tesknie caly rok. I ciesze sie, ze jadac do Wloch (juz za 3 dni) bede mogla choc z autostrady probowac wypatrzec ten charakterystczny ksztzalt :) Nad parasolka tez kilka razy sie zastanawialam, ale znajac moja sklonnosc do gubienia parasolek... ;)
OdpowiedzUsuńA zdradzisz mi tajemnice gdzie podaja kawe w takiech genialnych filizankach?? Moze uda mi sie kiedys tam trafic? Poki co serdecznie pozdrawiam i prosze o pozwolenie na umieszczenie cappucino na moim blogu http://kawaherbata.blogspot.com/ :-)))
Przeczytalam, obejrzalam, ale tu jeszcze wroce, zeby powtornie spokojnie przeczytac bo teraz biegiem w firmie meza bo mam dostep do netu dobrego i zdjecia poogladac!
OdpowiedzUsuńJestes \malgos wspaniala z tymi opisami, a zachecasz do podrozy do Toskanii ogromnie!
\serdecznie pozdrawiam z zimnej, wietrznej Gdyni!
Fantastyczny wpis - dziękuję serdecznie!
OdpowiedzUsuńI to właśnie w momencie, gdy planuję kolejną przygodę z Florencją :)
Może tym razem, jeśli zdrowie pozwoli, podejmę próbę wspięcia się na te wyżyny doskonałości.
Pozdrawiam gorąco!
Bardzo się cieszę na takie reakcje, to nagroda za długie godziny ślęczenia nad wpisem.
OdpowiedzUsuńArmadio książka świecowa ciągle w fazie roboczej. Tzn. w korekcie i przygotowaniu do druku. Decopuage na razie w odstawce, ale kto wie, może wrócę do niego, choć na pewno już nie tak intensywnie.
Fio kawę w filiżankach z Duomo podają w Cafe de la Paix (chyba nadal ma tę nazwę) jeśli wrzucisz tę nazwę w maps.google +firenze wyświetli Ci się dokładnie ten fragment. Pisałam, że jest naprzeciw wejścia na kopułę.
A co do zdjęć na Twojego bloga,to zgadzam się, oczywiście z napisaniem autorstwa i podlinkowaniem do mojego bloga.Chyba było tu jeszcze więcej zdjęć z kawą. Jeśli z czegoś skorzystasz, daj proszę znać na maila.
Oczywiscie, inaczej bym nie smiala ;) Dzieki wielkie!
OdpowiedzUsuńDziękuję Pani Małgosiu za piękną wycieczkę!Ja niestety jestem tą osobą która jeszcze nie widziała Florencji,mam nadzieję to kiedyś nadrobić.
OdpowiedzUsuńA parasol bardzo mi się spodobał:)
Jestem juz pewna na 100% przy nastepnym pobycie wycieczkowym odłączam się od grupy i wchodzę na kopułę!!!! Tylko nie wiem ile potrzeba czasu na odstanie w kolejce wejście pobycie na górze i swobodne zejście, moze Małgosiu powiesz ile Wam zajeło to czasu .Dziękuję Grażyna z Olsztyna
OdpowiedzUsuńO pięknie, piękne! :)))
OdpowiedzUsuńCudowna jest Florencja!
Pozdrawiam Cię Małgosiu :)
Zawsze sie zastanawiam,jaki rodzaj relacji laczy Pania z Ksiedzem.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trak trafiłam z tym wpisem i nie jestem osamotniona w moim podziwie dla Brunelleschiego :)
OdpowiedzUsuńAnonimie nie ma co się zastanawiać, odsyłam do:
- zakładki "o mnie"
- pierwszego wpisu na blogu
- wpisu o tytule "makrofotografia przyjaźni"
Bardzo ciekawy wpis! Ja też rozumiem, jak Brunelleschu to zrobił, ale tego nie pojmuję! Przypomniałam sobie moja pierwszą wizytę na kopule. Było to w roku pańskim 1994, byłam tam ze znajomymi, którzy byli z dziećmi, w tym dziwczynką lat wtedy 11. Nikt nie chciał w upale wejśc ze mna na kopułe, ruszyłam sama, ale wtedy za mną pobiegła mała Marta, ku wielkiemu zdziieniu swoich rodziców. Weszłysmy razem - opowiadałam jej o kopule, o Brunelleschim, pokazywałam Florencję z góry i przekowywałam się, jak dziecko potrafi słuchać.
OdpowiedzUsuńDo fascynującego Pani wywodu-wykładu pozwolę sobie dodać tylko, że kopuła to nie tylko arcydzieło architektury i najwyższe osiągni,ęcie logistyki, to także poważna kwestia polityczna. Brak kopuły był skazą na prestiżu Florencji. Brunelleschiego poparł i wspierał Lorenzo Medici. Gdyby Brunelleschiemu się nie powiodło - kto wie, czy Medyceusze byliby tym, czym byli, a Florencja tym, czym jest.
serdeczności,
iwona
Ano właśnie! Zawsze się znajdzie coś, czego jeszcze nie napisałam, dlatego skupiłam się głównie na samej postaci Brunelleschiego wplecionego w architektoniczny projekt, jego zamysł i realizację :)
OdpowiedzUsuńLicze na to ze wkrótce wyda Pani ksiazke o histori sztuki, od czasu Gombricha niczego nie czytalo mi sie równie dobrze. Pozdrawiam Serdecznie.Sandra
OdpowiedzUsuńNie jestem historykiem sztuki i nie zamierzam nim zostać, więc już dziś mogę obiecać, że taka książka się nie ukaże. Choć oczywiście miło mi na samo zestawienie z mistrzem. Pozdrawiam.
Usuń