czwartek, 11 lutego 2010

NIE MIAŁA BABA KŁOPOTU, KUPIŁA SOBIE PROSIĘ

Już myślałam, że coś drgnęło w kierunku wiosny. W poniedziałek ochoczo wyruszyliśmy z psami na spacer. Brązy na polach vivaistów ciągle bronią się przed świeżą zielenią. Najwięcej barw dostarcza architektura. Pola szykują się na nowe rośliny. Biel rażąca w oczy to kamyczki, tylko daleko na horyzoncie straszył śnieg nie dając zapomnieć, że to zima. Gdzieś nawet zobaczyłam pana z motyką przy kwitnących żonkilach.
Chciałoby się zmienić fryzurę, kupić nowy łaszek, zrobić coś nowego, pojechać na piękną wycieczkę, usiąść na murku i wystawić twarz do słońca. Ba! Nic z tego. Pogoda wycofała swoje obietnice i zamknęła ludzi w domu. Za oknem coś leci z nieba, coś pomiędzy śniegiem a deszczem. Jest brrr! W ramach solidarności ze zziębniętą Polską?
Ale przecież i w domu można zrobić coś nowego, w głowie lęgnie się wiele pomysłów. Czy też tak macie, że przed jakimś absorbującym zajęciem najpierw dokładnie sprzątacie, robicie wszystko, by potem nic nie odciągało Was od głównego zadania? Pomyślałam, że zanim zacznę następne plastyczne projekty (a jest ich spora kolejka), muszę coś zmienić na poddaszu. No i mamy prosię, wymyśliłam remoncik pracowni! Niestety nie da się poświęcić mu całego czasu, wyznaczyłam więc ścisły plan zajęć. Do obiadu (około 13.00) zajmuję się wyłącznie domem. Potem do 17.00 lifting pracowni, by do końca dnia siedzieć z nosem w komputerze. Mało miejsca na cokolwiek innego. Może to dobrze, że za oknem byle jako?

.  .  .  .  .

15 komentarzy:

  1. Przy tak ścisłym terminarzu zajęć z pewnością ,,remoncik'przeleci jak z bicza trzasł i może dobrze, skoro pogoda byle jaka..Zawsze jestem pełna podziwu i szacunku dla osób ,którym udaje sie dokładnie trzymać zaplanowanej kolejności zadań- ja na ogół ,,poddaję się" po etapie planowania:)))
    Nie wiem czy ta pogoda na zdjęciach rzeczywiście solidarnie wygląda z naszą ... Za oknem mam cały czas spore zaspy i znowu sypie...
    Chyba wolałabym ten toskański deszcz i żonkile:)))
    Pozdrawiam cieplutko :)))
    Gdynianka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też tak mam, staram się doczyścić wszystko a potem przyjemności. Gotuję potrawy, których dawno nie robiłam, wyciągnęłam szmatki na zaplanowany "paczwork" /krajobraz/ ponownie doczytuję książki. Ale ja też wolałabym ten toskański deszcz i żonkile ... :). W Warszawie i nie tylko sypie. Usłyszałam przed chwilą przysłowie Jak w lutym śniegu po kolana to wiosna nie prędko widziana. Nie zgadzam się!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę planowania, tez by sie remoncik przydał, ale czekam na koniec zimy, jak widzę te białość za oknem, to nos wsadzam w książkę lub w bloga ( forum)i nic mi się nie chce. Marzę...o Toskanii :)
    Pozdrawiam
    Eugenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ! czy Ty się z nami drażnisz może ?
    Chcesz Małgosiu kilka ton śniegu ?może być dziejszy :)
    Może zapomniałaś w tej liftingowej akcji że żyjesz w bajce i wszyscy Ci zazdrościmy !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Absolutnie mam tak samo!!!!!! ;)
    Niebieska, to moze damy jeszcze Małgosi ten, co ma nspadac dzis w nocy? :)
    Pozdropsy!

    OdpowiedzUsuń
  6. A myslałam ze ten opis to dosłownie o mnie;]

    OdpowiedzUsuń
  7. A czy dziś, oprócz remociku dało się zauważyć "tłusty czwartek". Słyszałam, że Włosi jedzą pączki przez cały karnawał.

    OdpowiedzUsuń
  8. a czy my wszystkie musimy byc takie same? dlaczego kobietom tak przeszkadza nielad w okolo? dlaczego trzeba sobie poukladac swiat , no przynajmniej ten najblizszy? moze jest tak, ze wewnetrzny chaos trudniejszy do ogarniecia a trzeba cos - cokolwiek zrobic?

    OdpowiedzUsuń
  9. hmmmm
    dziwne pytania ..........

    OdpowiedzUsuń
  10. Żonkile w Toskanii? toż to cudownie w porównaniu z naszym otoczeniem. Śniegu przybywa, a zonkile? może znajdą się w walentynkowym wazonie? Ale tak naprawde wiosna powoli nadchodzi - dzisiaj zaobserwowałam, że sroki zaczęły budować gniazdo na pobliskim drzewie. A więc Małgosiu, śpiesz się z liftingiem pracowni WIOSNA tuż tuż.

    OdpowiedzUsuń
  11. Małgosiu widzę, że czujesz wiosnę:) Sprzatanie w pracowni, chęć na nowy łaszek, na wizytę u fryzjera... to wszystko takie wiosenne:) Jak juz wiosna do Ciebie zawita (a na pewno będzie wcześniej niż u nas) to przyślij nam jej troszeczkę:)), dobrze:))
    Żonkile? Ojej, zazdroszczę, ja je uwielbiam!:))

    Pozdrówki z Gdańska, gdzie właśnie sypie śnieg...

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja się uczę, by mi nie przeszkadzał. Po latach walki o ład w domu, braniu się na różne sposoby zachęty, próśb, gróźb itp. i w końcu robienia wszystkiego sama - odpuszczam. Lubię ład, ale jest tyle ciekawych rzeczy, które mnie zajmują, że zaczynam go traktować... nieortodoksyjnie. Sprzątam, kiedy rzeczywiście łapię na to fazę, nie oglądając się na resztę domowników. Pod warunkiem, że nie mam ważniejszych - własnych spraw na głowie.
    Kinga z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  13. Masz racje i ja juz myslalam, zew wiosna idzie... a tu nic bardziej mylnego. I mnie zamknela w domu... gotuje, pichce, i wygladam przez okno czy juz wiosna?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. W Toskanii to ja nawet mogę sprzątać /w swoim domu/. Umyła bym nawet okna, żeby mieć teki widok jak tam. A potem otworzyła bym je i chłonęła ten inny zapach....

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Małgosiu, niedawno odkryłam Twojego bloga /a właściwie blogi w ogóle/ i teraz sobie tu chętnie zaglądam. Łączy nas fakt zamieszkiwania poza rodzinnym krajem i zatrzymywania chwil w słowach, a dzieli, sądząc po lekturze zapisków, podejście do tematu tzw. życia na obczyznie. Ty się raczej zachwycasz, ja się raczej przyglądam...U nas także nie widać wiosny, szaro, buro i chyba tylko krople złotego miodu w herbacie mogą rozświetlić te chwile...

    OdpowiedzUsuń