niedziela, 18 stycznia 2009

OSZOŁOMIENIE

Jedyny słuszny tytuł po tym, co mnie dzisiaj spotkało. Mgły były i owszem, ledwie najbliższe domu pagórki było widać. Czasami słońce próbowało udawać powrót, ale na wycieczkę plenerową się nie połakomiliśmy. No! Ale przecież jesteśmy "Biurowymi Przyjaciółmi"!
Kierunek? Jedyny słuszny - Florencja! Dzisiaj ambitnie Palazzo Pitti, położone po drugiej stronie Arno. W zasięgu dojechania samochodem, więc porzuciliśmy włoskie koleje na rzecz włoskich autostrad. Do samego Palazzo oczywiście nie da się podjechać, bo Strefa Ograniczonego Poruszania się. Najlepiej dojechać do olbrzymiej Porta Romana i znaleźć tam miejsce do zaparkowania.
Wiśta wio! Łatwo powiedzieć. Najbliższy parking zajęty, pokrążylismy więc wokół i, jak zwykle farciarsko, w bocznej uliczce znaleźliśmy wolne miejsce, darmowe (białe linie).
Dwie ulice odchodzące od Bramy mają coś w rodzaju posągów je rozpoczynających. Ładny motyw!
Teraz tylko należało dojść do Palazzo. Mieliśmy dwie możliwości:
1. Iść uliczkami do Galleria Palatina (to był dokładnie cel naszej wyprawy).
2. Przejść się zimowymi Ogrodami Boboli.
Wybór żaden, tym bardziej, że nasza karta pozwala też na bilet bezpłatny do Ogrodów. Dzięki temu bocznemu wejściu wyczytałam, że mieszkańcy Florencji mają doń darmowy wstęp. Fiu! Fiu! Fiu!
No to się przespacerowaliśmy. Dotąd byłam dwa razy w ogrodach, pierwszy raz z Tatą i Ś.P. Mamą. Drugi raz na operze. Za pierwszym razem byliśmy już utrudzeni zwiedzaniem Florencji, więc powłóczyliśmy nogami. Za drugim razem było na tyle jasno, żeby trafić na widownię pod chmurką :) Trzeci raz, dzisiejszy, narobił mi smaku na jeszcze, jeszcze, jeszcze!
Ale myśmy "tylko" szli do muzeum, więc wielce po Ogrodach się nie snuliśmy. No trochę tylko na widok niektórych posągów głupawka mnie brała i ...
Czasami cicho kwiliłam z zachwytu dla kunsztu wykonanych rzeźb. No bo na przykład ta szata z marmuru czy nie?
Ano z marmuru.
Mitoraj (ot, polski akcent) jakże odmienny, bo współczesny, ale jakoś "siedzi" tą klasycznością kształtów. Tylko ten pordzewiały i popisany postument jakiś nie takiś. No to mu użyczyłam swojego ponczo. Z tyłu, na wzmocnieniu rzeźby są dwa reliefy charakterystyczne dla tego rzeźbiarza. Mają wyślizgane dotykiem turystów pewne elementy. Jakie? Hmm. Domyślcie się sami. Dodam, że są to torsy męskie z porzodu i tyłu :)
Czasami znowu lekkie wzruszenie w gardle ściskało, że ja na to patrzę? Często w takich momentach przypominam sobie moją pracę na Targach Poznańskich, podczas studiów. Między różnymi wystawcami trafiła mi się firma z Florencji. Poznałam wówczas bardzo miłe małżeństwo włosko-polskie. Zapraszali mnie do Florencji. Mówili: tylko przyjedź. A ja sobie myślałam: taaaa, "tylko"! Było to dla mnie abstrakcyjne zaproszenie. Długo jeszcze korespondowaliśmy ze sobą. W końcu jednak kontakty się rozmyły, a ja... po latach zamieszkałam 30 km od Florencji.
No i dotarliśmy do Galleria Palatina, przyczyny mojego oszołomienia. Trochę mi brak słów. Nie wiedziałam, co kryją ich zbiory, poza tym ogólnie, że są tam obrazy. Takiej ilości słynnych nazwisk i jeszcze słynniejszych obrazów się nie spodziewałam. Wymienię te najbardziej popularne: Lippi, Caravaggio,Botticelli, Gentileschi, Santi, Tycjan, Rubens, Signorelli, Reni, itd, itd. Ratunku!
A teraz wyobraźcie sobie, że te obrazy są pomieszane według nieodkrytego przeze mnie klucza i trzeba przygladać się niezliczonym dziełom i wyławiać czasami te, które dotąd były mi dostępne z reprodukcji. Dodatkowo odbiór utrudniają same sale, zdobne w malarstwo iluzjonistyczne najwyższych lotów, a w części sal królewskich dodaktowo wypełnione cudnymi meblami i innym sprzętem. Nie sposób zobaczyć i zapamiętać, trzeba będzie dokładniej przyjrzeć się zawartości muzeum, by wiedzieć, co się chce zobaczyć. A mogłam, o ja głupia!, poczytać choć trochę o zawartości sal.
Na razie muszę dokonać trawienia, zapewne wrócić, kiedyś to się ułoży. Zrobiłam na miejscu parę zapisków, ale są tak mgliste jak mój wzrok po obejrzeniu wystawy. Więc to takie mgły zapowiadano?

5 komentarzy:

  1. Ojej Małgosiu !
    dla mnie to wycieczka sentymentalna !:)))
    Ogrody nawiedziłam w piękny słoneczny i upalny październikowy dzień , tylko sukienki nie miałam i szala by ustroić Mitoraja :)
    Na zwiedzenie sal z dziełami śmietanki malarskiej nie wystarczyło czasu ,może za trzecim razem :)
    Pozostało oblizać się czytając przewodnik i żałować .
    Ależ mnie dziś zżerała ciekawość gdzie to się dziś mogliście wybrać ???
    /cały dzień /
    Mniam :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne zdjęcia!
    Wracają wspomnienia z Florencji. Wprawdzie w Ogrodach Boboli nie byliśmy, ale przy Pałacu Pittich owszem. Florencję zwiedziliśmy prawie całą,ale będąc z dzieckiem i ograniczeni czasowo nie byliśmy w środku Pałacu, ani nawet w Galerii Uffizi,ale mysle to kiedyś nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypadkiem tu trafiłem i spodobało mi się! Nigdy nie byłem we Włoszech, to sobie chociaż wirtualnie pozwiedzam :) Właśnie wysłąłem SMS-a konkursowego na Twojego bloga. Rewanż mile widziany - mój numer to F00227 :)

    Przy okazji zapraszam serdecznie na swojego bloga o Warszawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. strasznie zazdroszczę tej niespieszności w odkrywaniu toskanii. możesz wracać, możesz powoli smakować...

    OdpowiedzUsuń
  5. ehhhhhhhhh,pozazdroscic........Ale dzieki Tobie i ja moglam przez moment pobyc,ot tak,wirtualnie w Ogrodach i powzdychac.......Cudnie!!!!!!!

    cmok:)

    OdpowiedzUsuń