Mgły poszły w chmury a chmury w deszcz. No i nic tylko siedzieć w pracowni. Co z wielką przyjemnością uczyniłam oddając się bez reszty parafinowym eksperymentom. Ale zdjęcia jutro :)
Chciałam tylko odpowiedzieć na parę komenatrzy. Najpierw te dotyczące zazdrości. Oj! Rozumiem! Znam i pamiętam to uczucie, gdy ktoś ze znajomych wyjechał a dla mnie otrzymanie paszportu wydawało się nieosiągalne. Zresztą na co mi on, gdy nie byłoby i tak za co wyjechać? Powoli wszystko zaczynało się zmieniać, granice jakieś bardziej otwarte, ja już dorosła, każdy grosz przeznaczałam na wakacje. No to zmienił się obiekt zazdrości. Przeczytałam Frances Mayes i tak bardzo chciałam zamieszkać w Toskanii, ale mój pułap finansowy zezwalał jedynie na posiedzenie pod drzewem oliwnym podczas turystycznych wypraw. Bogu dziękuję, że mogę bez wielkiej fortuny doświadczać piękna tego regionu. Staram się nie zapominać, jak wielkie szczęście mnie spotkało i dlatego też piszę, by dzielić z Wami moją wielką fascynację Toskanią.
I jeszcze komentarz do prośby o głosowanie na czyjegoś bloga, otóż nie mogę głosować nawet na swojego. SMSy z zagranicy nie biorą udziału w konkursie. Chyba, że ktoś z Was wie, jak to zrobić. Ja do tego nie doszłam :)
jak już to tylko taka święta zazdrość :)
OdpowiedzUsuń-----------------
fajnie że Pan Bóg posłał
Cię do Toskanii , przepięknej ziemi bliskiej mojemu sercu , dzięki temu że piszesz mam udział w Twojej radości , pewnie nie tylko ja
a pomyśleć że Pan Bóg mógł Cię wysłać w jakieś miejsce którego nie lubię :)
dzięki Twojej ogromnej wiedzy , pasji i sercu jakie wkładasz w redagowanie bloga sama bardzo wiele zyskałam:)
pamiętam stan euforii kiedy natknęłam się na Ciebie ,z jakimi wypiekami na twarzy czytałam twoje fascynujące zapiski
dziś to moja ulubiona codzienna lektura
a ostatnia podróż do kraju moich marzeń zawierała wiele elementów zainspirowanych Twoim pisaniem ,i nie tylko :)
dziękuję
_________________
i zrobiło się wspominkowo i sentymentalnie :)))ale sama zaczęłaś
pozdrawiam
wiesz, to taka "dobra" zazdrość, nie zawistna:) tak naprawdę to najbardziej ci zazdroszczę, że poznajesz toskanię od środka, że łatwo wchodzisz w społeczność - myślę, że o to najtrudniej za granicą, przekroczyć tę barierę bycia obcym turystą. ksiądz, nawet cudzoziemiec, to jednak ktoś "stąd", kogo się szybko akceptuje, zaprasza do domu...
OdpowiedzUsuńja w toskanii nie byłam (a książek mayes serdecznie nie znoszę hihi), więc tak naprawdę odkrywam ją twoimi oczami:))
blondynka (nie chce mi się logować, więc anonimowa;D)
Zazdrość bardzo zdrowa. Już nie mogę się doczekać, kiedy Twoimi oczami zobaczę gminę Grosseto, bo właśnie tam kiedyś pojadę, kiedy się spełnią moje marzenia. Właśnie czytam Mayes "Pod słońcem Toskanii"(wciąż przez nią jestem głodna) i myślę, że pomysł wydania tego bloga jest super. Nie tylko do poczytania, ale mógłby to być fajny przewodnik. Życzę wygranej.
OdpowiedzUsuńMazury wciąż białe.
Agnieszka