środa, 23 września 2009

KURSOWANIA EFEKTY

Krzysztof wrócił zadowolony z Rzymu. Też bym z Rzymu wracała zadowolona - zawsze! To miejsce jest niezwykłe. Dobrze, że nie jestem mieszkanką wiecznego miasta, bo chyba bym tylko po nim chodziła i ewentualnie coś pisała na blogu, ale tylko ewentualnie. Nie znaczy, że chciałabym mieszkać w Rzymie, znaczy, że jest w nim tyle zabytków i ciekawych miejsc, że jednego życia nań nie starczy. Dlatego z chęcią wracam tam, ale z jeszcze większą chęcią mieszkam w Toskanii.
A żeby tak bardziej domowo się zrobiło to na przywitanie upiekłam śliwkowca wypatrzonego na stronie Majanki.  
Cukier dałam trzcinowy. Jedyne, czego nie mogłam dostać to węgierki, znalazłam coś pochodnego, smaku uważam nie zepsuło. To połączenie śliwki, orzechów laskowych i czekolady chodziło za mną, więc szukałam okazji na jego upieczenie. Wymyśliłam zakończenie kursu i kursowania - dobry pomysł? Na pewno smaczny. Jedyny problem z tym ciastem, że trudno masę włożyć do tortownicy miast do ust. Już surowizna zapowiadała podniebienne szaleństwo.Niezwykłe, acz mało urodziwe ciasto. Polecam.

A żeby nie było, że to tylko dla proboszcza, bo ja sama chyba też zasłużyłam na nie. Zresztą oceńcie sami:

Podczas tych trzech dni przygotowałam do użycia kredens, który w sobotę przyjechał do nas. To dar od znajomych. Jednak co kredens, to kredens! Nie wiem, czy go po remoncie zachowam w takiej oprawie, ale na razie umyłam mebel, wyłożyłam półki ładnym papierem.


Z kolei w końcu udało mi się złamać choć odrobinę magazynowość półek w spiżarce. Przy okazji zakupów w "Casa della carta" (sklepie papierniczym) wypatrzyłam długo poszukiwane tkaninowe bordiurki na czoła półek. Typowe białe haftowane lub koronkowe byłyby zbyt strojne a tu proszę - krateczka.

W pracowni zajmowałam się ... i świecami. To pierwsze jeszcze nie jest do pokazania, świece natomiast jak najbardziej. Obiecałam parę jutro podrzucić do Pani, która w sobotę otwiera kwiaciarnię i weźmie próbnie moje wyroby. Tematyka zainspirowana profilem sprzedaży :)


A za oknem piękne słońce, trzeba było na nowo włączyć system nawadniający. Czas wybrać się na jakąś wycieczkę, tylko kiedy i dokąd? Pracownia też kusi, tym bardziej, że ... Ale o tym innym razem.

10 komentarzy:

  1. Chyba nigdy nie przestanę się zachwycać Pani rękodziełem i pomysłowością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze zachwycam się Twoimi świecami, zwłaszcza kwiatowymi. A ta ostatnia - po prostu brak słów.
    Ile pracy musiałaś włożyć w wyprofilowanie listków, cudo!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słów brakuje, świece są urokliwe.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj faktycznie owocne to kursowanie było, świeczuszki jak się patrzy, zainteresowanie w sklepie na pewno będzie niemałe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piekne te swiece. Nie myslalas o tym, aby zdradzic troche tajemnic swiecowania w necie? :)
    Linn

    OdpowiedzUsuń
  6. pomysłowości Pani nie brakuje ale czasu chyba tak..
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Małgoś, Twoje pomysły sa po prostu niesamowite! Cudowne są te świeczki, wszystkie!:)

    Kochana, a ciasto rewelacja, prawda? Sliczne Ci wyszło i ciesze się bardzo, ze smakowało:)
    Cieszę się, ze do mnie zaglądasz:)
    A od wczoraj możesz zobaczyć pankejki z ricottą, na które przepis wzięłam z włoskiego bloga i który przetłumaczyłam sobie sama:)

    Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy w tej pierwszej świeczce są ziarenka kawy?
    Super!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. kawowa świeca jest prześliczna,
    Też wolę Toskanię od Rzymu,
    A kredens jest rewelacyjny

    OdpowiedzUsuń
  10. Toskanii nie znam (mam nadzieje poznac kiedys), wiec tymczasem o Rzymie mowie zawsze tak jak Ty, ze gdybym tam mieszkala, to bym pewnie z ulicy nie schodzila, a i tak mam szczescie bo raz w miesiacu z synem do szkoly polskiej jezdzimy, on na zajecia a my z mezem po uliczkach i delektujemy sie ich urokiem :)

    Twoje wyroby przepiekne, az sie wierzyc nie chce, ze czlowiek potrafi takie rzeczy robic! Jestes niezwykle zdolna i utalentowana!
    O kulinariach nie wspomne :)

    OdpowiedzUsuń