poniedziałek, 7 września 2009

LICEALNA TOSKANIA

Od soboty mam niewątpliwą przyjemność po części w goszczeniu po części w dopomożeniu w zwiedzaniu Toskanii kilku osobom z mojej licealnej klasy. Ulokowałam ich w Villa Morosi nieopodal Vinci, gdzie mogą schładzać rozgorączkowane ciała w basenie. A wiadomo, że jest się czym gorączkować, bo i pogoda cudna i okoliczności przyrody oszałamiające. Do tego dodajcie pyszne wino na powitanie od ich gospodarza i może się w głowie zakręcić.
Wczoraj nie pojechałam na żadną wycieczkę, bo najpierw przygotowywałam poczęstunek a potem do późnego wieczora biesiadowaliśmy w plebanijnym ogrodzie (a raczej jego zaczątkach).
Na podarunek w postaci polskich frykasów zareagowałam kuchnią smakowaną u tutejszych mistrzyń. Tak więc na przystawki były: crostini toskańskie, kawałki selera naciowego nadziewanego serkiem Philadelphia oraz bresaola z rukolą. Potem wjechały na stół dwa rodzaje mięs z grilla: żeberka oraz schab wcześniej macerowany w ziołach, oliwie i occie balsamicznym. Kto chciał mógł dodać do tego salsa verde, czyli sos na zimno z natki pietruszki, czosnku, kaparów i anchois, no i oliwy. Nie było dwóch dań (i tak ledwie to pokonali), więc na deser oprócz samograja tiramisu podałam parmezan w kawałkach do maczania w miodzie.  Sama niedawno odważyłam się na ten smak i jestem pod jego urokiem. Komu starczyło miejsca, mógł dobić się owocami, albo co słodszymi trunkami typu vinsanto czy crema al limone. Dzisiaj wysłałam ich na pierwszą poważną wycieczkę (Piza, Lukka i Most Diabelski w Borgo a Mozzano), ale ponieważ dopiero wracają to już się z nimi nie zobaczę, więc wrażeń nie znam. Ciągle się uczę, jak ludziom podpowiadać różne ciekawostki, czy też informacje użyteczne. Z zaskoczeniem odkrywam, że coś dla mnie oczywistego, wcale nie musi być tak klarowne dla przybyszów. A niby trochę ponad dwa lata tu tylko mieszkam. Ech! Przewodnikiem oprowadzaczem to ja bym być nie mogła, zaraz bym się rozgadała i zapomniała nawet Duomo we Florencji pokazać :)

Z wrażenia nie mam ani jednego zdjęcia. Muszę od  nich coś wyłudzić.

4 komentarze:

  1. Jak fajnie !
    Szkoda,ze nie jestem Twoją licealną koleżanką Małgosiu.

    Buźka na dobry dzien!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Menu niesamowite... jak tu człowiek może normalnie pracować po takiej lekturze, zjem dzisiaj drugie śniadanie w trybie przyśpieszonym :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już zjadłam i teraz dopiero zaczynam być głodna!

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe, chciałam to samo napisać, co majana. ze też żadna moja szkolna koleżanka nie osiadła w toskanii:D

    OdpowiedzUsuń