Jedna bardzo tymczasowa, coroczna bożonarodzeniowa "I mai visti" (Nigdy niewidziane) tym razem pod tytułem " Odsłonięte twarze". Jej bohaterami są głównie rzeźbiarskie portrety starożytne, a dodatkowo obrazy o tematyce nawiązującej do antyku. Obrazy, jak obrazy, aż tak bardzo powalających na kolana dzieł nie zauważyłam, właściwie to żaden mnie nie zatrzymał. Za to rzeźby? I owszem, tak.
żródło: http://artesenzaconfini.myblog.it/archive/2012/01/11/volti-svelati.html |
Ciekawostką może być, że prawdziwie starożytne najczęściej są same głowy, reszta "narosła" w późniejszych wiekach. A w ogóle to początki kolekcji zawdzięczamy, a jakże by inaczej, Wawrzyńcowi Wspaniałemu. Wspaniale!
Znalazłam jeszcze taki oto plik PDF z częścią wystawionych prac oraz artykuł, także z obrazami odwołującymi się w jakiś sposób do starożytności.
Pomyślałam sobie, że tytuł wystawy może też być dosłowny. Nigdy nie widziałam magazynów muzealnych, ale wyobrażam je sobie trochę jak letni dom podczas zimy. Wszystkie meble w pokrowcach - rzeżby przykryte płótnami.
Druga wystawa zapowiada się na stałą, bo to tzw. Nowe Uffizi. 18 grudnia 2011 otworzono nowe skrzydło z 10 salami poświęconymi zagranicznym malarzom. Przyznam, że trudno znaleźć ten fragment ekspozycji. Liczyłam na "Nowe Uffizi" i w ogóle coś krzyczącego w stylu "koniecznie zobacz". W końcu zapytaliśmy jedną z pilnujących pań. Być może udałoby nam się trafić na to wejście, bo i tak planowaliśmy wizytę w barze. A właśnie do baru należy się skierować, by znaleźć dostęp do nowego skrzydła. Tuż przed barem wchodzimy na nową klatkę schodową wybudowaną tak, że osobom z lękiem wysokości nie polecam spoglądania poza poręcze.
Każdemu zwiedzającemu chcącemu udać się do toalety przyda się też informacja, że nie musi stać w kolejce przy starych toaletach. Niech idzie do tamtego skrzydła, czysto i nietłumnie.
A samo malarstwo? Najpierw oszałamia tło ścian. Obłędnie intensywny błękit.
http://www.ilgiornale.it/cultura/nel_blu_dipinto_blu_nuovi_uffizi/18-12-2011/articolo-id=562991-page=0-comments=1 |
Poszperałam w internecie i znalazłam prezentację zapowiadającą dopiero nowe skrzydło, wymieniającą autorów dzieł.
A gdzieś indziej parę zdjęć.
A że zdjęć własnych z muzeum nie mam, to na koniec proponuję choć kilka barwnych zestawów z samej Florencji.
Jako że zima ponoć - o czym ma świadczyć poranny szron - wejście do jednego sklepu.
Zestaw fioletów i różów. Bardzo często przechodzę koło tych lamp, ale nigdy nie zajrzałam na podwórze, a tam fiolecik jak znalazł. Kilka ulic dalej, w tym samym barwnym klimacie wypożyczalnia rowerów.
Od razu chce się dziarsko maszerować w rytmie arkad Santa Maria Novella.
Gosiu; korekta- Van Dijk i Rubens byli artystami flamandzkimi, Rembrandt holendrem.
OdpowiedzUsuńNo przecież napisałam, że nie tylko flamandzkie :)
OdpowiedzUsuńCzytam i marzę.
OdpowiedzUsuńAle te różowe rowerki to kolor bezpieczny?
Zapomniałam pochwalić nową szatę graficzną. Taka własna, osobista wręcz! Zresztą po to tworzysz,w tym momencie nie przeszkadza mi brak kolorów.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, czy to bezpieczny kolor. Widoczny na pewno, zwłaszcza w takiej masie:)
OdpowiedzUsuńA co do szaty, to bardzo trafnie zauważyłaś. Bo tak sobie biegając po innych blogach zauważyłam, że trudno z szablonem bloggera i nawet własnymi zdjęciami zrobić coś bardzo indywidualnego. A szaro, bo zima, na wiosnę wymyślę coś innego :)
Gosiu, nie żebym była specjalnie upierdliwa, ale aby to zdanie było prawdziwe nie powinnaś wymieniać ani Rubensa, ani tym bardziej van Dijka. BTW; wspaniałe są te rzymskie portrety
OdpowiedzUsuńNo patrz, nie odpowiedziałam. A zastanawiałam się przeczytawszy tę wypowiedź, czy potwierdzić upierdliwość, czy zapytać, skąd taka przenikliwa umiejętność czytania, która pozwala Ci lepiej ode mnie wiedzieć, których artystów uznałam za flamandzkich? Swoją drogą pisownię Van Dyck powtarzam za muzeum i nie tylko za muzeum, więc nie musisz tak namolnie trwać przy Van Dijku, wiadomo, o kogo i o co chodzi, nieprawdaż? Dalszej dyskusji nie zamierzam toczyć, więc na wszelki wypadek uprzedzam, żebyś sobie odpuściła. Nie warto :)
UsuńPięknie! Zarówno nowa szata graficzna jak i zdjęcia. A różowe rowery mnie zachwyciły :)
OdpowiedzUsuńJa chce do Uffizzi!:)))
Witam!
OdpowiedzUsuńPani Małgosiu, zaglądam często na Pani bloga, jest dla mnie inspiracja i ładunkiem akmulatora, odstresowuje, ale ta czerń jest fatalna. Chociaż uwielbiam czarny , ale na Pani blogu nie. Mam pytanko, może Pani wie, czy te obrazy są "miejscowe" czy przyjezdne ( wypożyczone)? Będę w czerwcu w Amsterdamie, mam w planie zwiedzanie kilku muzeów, czy tam coś zostało?
Alare, no cóż, będzie musiała się Pani pomęczyć się kilka miesięcy, jeśli zamierza tu dalej zaglądać. Ołówek to moja ulubiona technika, uwielbiam jego szarą miękkość. I jest taki akurat na zimę :)
OdpowiedzUsuńA co do obrazów, to ich jest niewiele, czasami po dwa, trzy. Należą do Uffizi, więc żadnej innej instytucji nie ubyło, tylko tu w końcu otworzono nowe sale ze stałą ekspozycją. Przyjemnego pobytu w Amsterdamie:)
Zdanie o malarzach jest logicznie i merytorycznie prawidłowe. Wszystko gra.
OdpowiedzUsuńAle i tak się bardzo dziwię, że Pani Maya dalej tu zagląda. Czyżby znów poszukiwała inspiracji do nowego wpisu na swoim blogu?
Kinga