Sama jego nazwa (in Foro) wskazuje na antyczne źródła miasta. Dokładnie w tym miejscu, w starożytnych czasach, przecinały się dwa główne miejskie trakty decumanus i cardo. Przy ich skrzyżowaniu znajdowało się rzymskie forum. Zbudowano tu wtedy wiele typowych dla tej epoki budynków, między innymi bazylikę i świątynię zwaną capitolium, czy nawet tawernę. Imponujące korzenie. Resztki budowli z trudem dałoby się odszukać w obecnej świątyni. To pilastry z narożnika w transepcie.
Ale na razie zostańmy na placu przed kościołem.
Pierwsze wzmianki sięgają VIII wieku, jednak to, co przetrwao do naszych czasów to wynik działań pomiędzy XI a XIV wiekiem.
Trudno to sobie teraz wyobrazić, ale kiedyś do kościoła przechodziło się po drewnianym moście nad kanałem przecinającym plac. Wita nas przedziwna fasada - od dołu romańska, dość prosta z siedmioma ślepymi arkadami, ozdobionymi rombami, potem dwa rzędy gęsto utkanych arkad, a potem jeszcze dwa krótsze rzędy, które po gotycku chcą wyciągnąć ku górze romańskie poziomy.
A gdy tylko zrobić parę kroków dalej widać, że to tylko nadbudówka, niezakrywająca żadnej nawy. Widać też schodki, którymi można wspiąć się do Archanioła Michała, wysokiej na 3,75 m figury. Jego skrzydła zrobiono z ołowianych blaszek, zamocowanych każda osobno, by wiatr mógł spokojnie przenikać przez płaszczyzny i w ten sposób nie niepokoić szacownego anioła na szczycie, znaczy by go nie przewrócić.
Kościół jest zorientowany na wschód, więc fasadę oświetla zachodnie słońce, wygrywając niezwykłe rytmy na kolumienkowym szaleństwie.
Arkadki są bardzo charakterystyczną cechą architektury sakralnej w Toskanii. Często na ten rodzaj zdobień używa się określenia styl pizańsko-toskański, albo romanizm pizański, choć o kościołach w Lukce mówi się już, że zbudowano je w swoistym manieryzmie.
Nie po raz pierwszy pokazuję tu kolumny splecione węzłem - to symbol Trójcy św. (kolumny to Bóg Ojciec i Chrystus, a węzeł Duch św.). Nie dość, że jest tyle tych kolumienek, to jeszcze są tak różnorodne, inkrustowane w geometryczne wzory szachownicy, czy w jodełkę, a nawet bardziej skomplikowane ornamenty, bywają nawet rzeźbione.
Nie wchodzę jeszcze do świątyni. Najpierw ją okrążam i przyglądam się wykończeniom wąskich okien, czego z zewnątrz nie widać, ale wypełnionych witrażami. Część kolumn przylegających do bocznych ścian (koło tych okien) ma bogate kapitele.
I tak mogłabym krok po kroku, kamień po kamieniu, ale nie ma co się bawić w inwentaryzację. Oczywiście podoba mi się absolutnie wszystko, jednak chyba najbardziej odczuwalne łaskotanie wzruszeniem powodują różne ornamenty i napisy, w miejscach zupełnie nieprzewidywalnych. Zwłaszcza te upamiętniające pochówki. Widzicie tę rękę kamieniarza, który je dłutem wyczarował?
No dobra, nie odpuszczę płaskorzeźbom. Są nad portalem z przodu i tyłu kościoła.
Trudno też nie wspomnieć o jaśniejącej pełną aureolą figurze Madonny z Dzieciątkiem. To kopia, oryginał (XV wieczne dzieło Matteo Civitali) znajduje się dokładnie po drugiej stronie ściany, wewnątrz świątyni.
W końcu więc wchodzę do środka.
Raz kiedyś tu byłam i niewiele pamiętam poza półmrokiem, a może nawet mrokiem? Niestety pamięć mnie nie zawiodła, tak też jest i teraz. Zdjęcia przekłamują w kierunku jasności, ale nie dajcie im się zwieść.
Ciekawe, ile może zdziałać światło, lub jego brak. Mam wrażenie zaniedbania, odchodzenia w niepamięć. Nie poddaję się i usiłuję dojrzeć skarby miejsca.
W ciemnej szarości od razu wzrok przyciąga także Madonna z Dzieciątkiem, ale bieluśka, majolikowa - Andrei della Robbia (XVw.). Zawsze zadziwiają mnie te bogato rozbudowane swoiste ramy otaczające inne, malutkie dzieło. Tutaj dodatkowo podrażniona jest moja ciekawość, bo figury otaczające płaskorzeźbę spoglądają do góry ku pustej przestrzeni. Co tam było? Gdzieś znalazłam informację, że św. Łucja, ale gdzie ją wyniosło? Albo wynieśli?
Oj! Ominęłam fresk. Wszystko przez to światło i pełno różnych papierowych rolek z plakatami, z przodu przed freskiem. Zostawiwszy stosowną kwotę bierzemy ten z krzyżem, ale o samym krzyżu za chwilę. Po drugiej stronie głównego wejścia jeszcze niewielki fragment z portretem św.Antoniego Opata. Piękny starzec, kocham takich.
Światło padające z głównego portalu tak oślepia, że trudno przyjrzeć się schowanym w półmroku misternie wymalowanym organom z początku XIX wieku. Ciekawe, czy muzykowi przyjemniej grać, gdy instrument jest tak piękny? Chyba tak :)
Rozglądam się dalej, ale ciągnie mnie ku prezbiterium. Wisi tam namalowany w XII wieku krucyfiks z delikatnie reliefowym Chrystusem, którego głowę okala wychodząca w przestrzeń aureola. Czy też lubicie tego typu krzyże?
Zęby ostrzyłam na obraz w pobliżu, ale akurat wywieziono go na wystawę do Rzymu. To są te chwile, które jeszcze bardziej wzmacniają moją radość z mieszkania w Toskanii. Mogłam powiedzieć sobie: "kiedy indziej". Dzieło Filippino Lippiego (syna Filippo) przedstawia czworo świętych (Rocha,Sebastiana, Hieronima i cesarzową Helenę) i znane jest pod nazwą Pala Magrini.
Widać wpływy Botticelego i ojca malarza., ale nie ma co pisać o niewidzianym obrazie. Jednak nie mogę się oprzeć wskazaniu na lwa wyglądającego zza św. Hieronima niczym kiciuś domowy - milusi drapieżnik.
Na koniec parę drobiazgów, takich jak fragment podłogi, figurka św. Michała Archanioła, anioły z kandelabrami, jeden z witraży, Madonna zwana "Zerwanym mostem", gdyż jest kopią obrazu z Rzymu znajdującego się w pobliżu Ponte Emilio, zwanym Rotto.
Źle napisałam, teraz dopiero będzie koniec, bo zapadł wieczór i kościół ukazał się w zupełnie innej scenerii. Lukka na Boże Narodzenie zmienia wystrój wielu budynków rzucając na nie olbrzymie wzory. Tutaj to "tylko" rozgwieżdżone niebo.
Dzięki Pani Małgosia
OdpowiedzUsuńJak czytam Pani reportaże to tak jakbym sama widziała te włoskie cudeńka.
pozdrawiam
Dziękuję Pani Malgosiu za przypomnienie tego kościoła!~Uwielbiam Świętego Michała, który patrzy z góry na miasto. Za każdą moją bytnością w tym mieście go odwiedzam! Zewnątrz podoba mi się bardziej nawet niż w środku! Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPani Małgorzato, czy zgłosiła Pani bloga do konkursu Blog Roku 2011?
OdpowiedzUsuńJest to mój ulubiony blog i z wielką ciekawością czekam każdego nowego wpisu a kiedy go czytam, to czuję się tak, jakbym piła dobrą kawę.:)
Robi Pani Kawał dobrej roboty.
Pozdrawiam z zaśnieżonego Krakowa. :)
Piękny!!! Chciałabym go kiedyś zobaczyć. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPani Klaro, nie startuję w tym konkursie. Zrobiłam to dwa razy, za drugim razem doszłam do finału i wystarczy. Poza tym już mi przeszła ochota na jakiekolwiek sprawdzanie i porównywanie się. Ten blog piszę głównie dla porządkowania swoich myśli i dla miłośników Toskanii.
OdpowiedzUsuńAle oczywiście dziękuję za miłe słowa, te są najcenniejsze dla autora :)
W prezentacji takich miejsc jesteś mistrzynią!
OdpowiedzUsuńStałam przed nim jak urzeczona bo to jedna z najciekawszych fasad z tak licznymi i pięknymi kolumnami.
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcie Archanioła Michała, pierwszy raz widzę go w takim zbliżeniu. Nawet nie przypuszczałam, że tak wygląda konstrukcja skrzydeł!
A niebo czyste, błękitne jak to w Toskanii...