poniedziałek, 9 stycznia 2012

PIĘKNO I BESTIA

Mogłabym nazwać ten wpis przeterminowanym. Zabierałam się do niego jak pies do jeża. I nie żeby specjalnie  kłuł, ale ciągle nie wiedziałam jak dotknąć tematu. A dotyczy on wystawy, której żywot kończy się już 22 stycznia. Nie chciałam, by zniknęła mi w oparach niepamięci, bo warta jest wspomnienia i przedłużenia trwania choćby w postaci tego artykułu.
Widziałam ją dwukrotnie. Najpierw skorzystałam z oferty "Przyjaciół Uffizi" i pojechałam na zwiedzanie z przewodnikiem, którym była kurator wystawy. Mimo, że Palazzo Strozzi nie należy do sieci objętej patronatem "Przyjaciół", każda jego wystawa nie pozostaje nie zauważona przez to stowarzyszenie. Umożliwia swoim członkom poznanie tajników ekspozycji, najczęściej w towarzystwie kogoś z twórców wystawy. Powoli już rozpoznaję twarze niektórych członków korzystających z każdej takiej okazji.
Pojechałam sama, ale obiecałam Krzysztofowi, że go potem oprowadzę. I tak musiałabym wrócić, bo za pierwszym razem zbyt się skupiłam na notowaniu i za mało patrzyłam, a wszak wystawy dobrze jest oglądać, nieprawdaż? A jak je oglądać, gdy na nosie okulary do patrzenia z bliska?
To trochę nietypowa wystawa, której głównym bohaterem nie jest właściwie sztuka, lecz złożone fakty i problemy towarzyszące narodzinom bankowości. Bardzo ciekawy pomysł, niby dominują obrazy, rzeźby, ale bardzo w funkcji. Włoski tytuł "Pieniądz i piękno" (Denaro e Belezza) przerobiłam według jednej z myśli towarzyszących wystawie, wskazującej na niebezpieczeństwa posiadania, obracania, decydowania, dominowania. Często w salach wyróżnionych ciemniejszym tłem pojawiało się słowo "lichwa". Jakoś nigdy wcześniej nie zastanawiałam się, czemu w dawnych czasach Kościół zabraniał lichwy i czym w ogóle ona była. To znaczy wiedziałam, że w lichwie głównym czynnikiem był olbrzymi procent, ale nie pomyślałam o życiu człowieka, który poddawał się mechanizmom lichwy. A wystarczyło zastanowić się, kto bierze horrendalnie oprocentowaną pożyczkę? Najczęściej ktoś, kto ma złą sytuację, ktoś stojący w życiowym zaułku, ktoś kto nie widzi innej drogi wyjścia, czyli przeżywający tragedię. I na tym nieszczęściu żerował lichwiarz.
Zdjęć na wystawie nie można robić, ale, oprócz tych znalezionych w necie, pozwolę sobie wskazać Wam umieszczoną na stronie Palazzo Strozzi możliwość wizyty wirtualnej. Wystarczy wejść w dział "Percorso espositivo" (ang. Exhibition walktrough) i klikać poszczególne tytuły (w kolumnie z prawej strony). W tekstach są zdjęcia, które po kliknięciu stają się wirtualną panoramą sal ekspozycyjnych).
Zaraz po wejściu wita nas malutki niepozorny złoty krążek - floren. Niewielki przedmiot, ale z niego rozwija się wielka historia. Nie, nie. Nie obawiajcie się, nie opiszę wszystkich obiektów, tak zróżnicowanych. Chciałam tylko wspomnieć o sekcjach, na jakie podzielono całość, co wskazuje na wszechstronne podejście do tematu. Sama pani kurator podkreślała, że twórcy należą do różnych wyznań religijnych, a co za tym idzie i inne spojrzenie na pieniądz i skutki jego posiadania. Ponieważ floren zawojował ówczesny świat, dowiadujemy się, jak unikano oszustw, widzimy księgi (fiorinaio) z zatwierdzonymi florenami, które co kilka miesięcy zmieniały swoje cechy. Już pierwszy obraz, dzieło kilku malarzy, nie został umieszczony dla swojego niezaprzeczalnego piękna, lecz ze względu na patronów na nim namalowanych. Poznajemy bankiera z Prato - Datiniego - którego już sam ubiór informuje nas, że mamy do czynienia z majętnym człowiekiem (czerwona szata z trudno pozyskiwanego barwnika). Dlaczego akurat Datini? Bo szczęśliwym zbiegiem okoliczności po jego życiu pozostała bardzo bogata dokumentacja, dostarczająca nam pojęcie o rzędach wydatków na życie i poziomie bogactwa pierwszych bankierów.
Druga sekcja każe nam zastanowić się, co niepokojącego jest we wprowadzeniu pieniądza. Człowiek stanął   wobec możliwości zestawienia cen za tak wydawać się nie mające punktów stycznych sfery życia, jak oferta za Mszę, beczka wina, czy usługa prostytutki. Okazuje się, że piękny acz niewielki obraz Madonny (tu dzieło Fra Angelico), który ma pomóc w modlitwie, jest w zasięgu możliwości finansowych tylko bogacza. . Biednego nie stać na towarzystwo takiego niezwykłego dzieła. Nawet udział w pielgrzymce wymaga bogatego portfela. Wprowadzenie pieniądza na tak szeroką skalę poniekąd uświadamia ludziom większe różnice majątkowe. Tworzy napięcia między wartościami materialnymi a duchowymi.
W końcu stajemy wobec problemu lichwy. Widzimy wymowny obraz Jana Provoosta "Lichwiarz i śmierć"
http://www.blogger-index.com/feed270708.html
W tej samej sali naprzeciw "Lichwiarza" fragmenty fresku z "Sądem Ostatecznym" Orcagni ilustrującym skazanie na piekło właśnie lichwiarzy. Także tutaj dowiadujemy się o przedsięwzięciu Kościoła "Monti di Pietà", które potem przekształciło się w funkcjonujący dotąd "Banca Monte dei Paschi di Siena". To miało powstrzymać lichwiarzy przed żerowaniem na ludzkim nieszczęściu, choć zapewne wielu z nas oceniłoby kredyty bankowe jako lichwiarskie, nieprawdaż?
Moją ulubioną salą na tej wystawie jest ta prezentująca wszystko, co się wiązało bezpośrednio z użyciem pieniędzy, ich wymianą, kursami itp. Chodzi o takie techniczne rozwiązania, jak niezwykłe kasy pancerne, precyzyjną wagę, śmieszne pękate kłódeczki, wymyślne klucze, mapy czy sakwy pieniężne. Takie przedmioty zachowały się w śladowych ilościach. Jedna z toreb na listy dla posłańców między punktami wymiany przetrwała dzięki temu, że przez kilka wieków ktoś używał jej jako tabakiery.
Zobaczcie, jakim cudem rzemiosła były ówczesne portmonetki, te misterne drapowania skóry, wykończenie koralikami, metalowe okucie. Ech!
http://www.historiabari.eu/Articoli/Il%20Costume.htm 
Ciekawe, że wraz ze wzrostem zamożności obywateli pojawiły się księgi wyznaczające normy ubioru, sposób świętowania, czy nawet odprawiania pogrzebu. Idealnie w czas pojawił się Savonarola, żeby zaostrzyć walkę ze zbytkiem i luksusem. Na wystawie pojawia się jeden olbrzymi obraz przedstawiający stos, na którym palono księgi i inne przedmioty kojarzone ze zbytkiem, czy próżnością. Konsekwencją tego jest jeszcze jeden stos, ale ten, na którym spłonął ten słynny zakonnik. W osobnej sali zgromadzono kilka wersji utrwalających to wydarzenie. Jako swoisty komentarz na przeciwnej ścianie powieszono chyba dość mało znany obraz Botticcellego "Kalumnia" o drugim tytule "Oszczerstwo Apellesa." Kogo interesuje historia obrazu odsyłam do wikipedii.
http://www.museumsyndicate.com/item.php?item=31264
Gdzieś po drodze ominęłam wiele innych przepięknych dzieł, dużo tu Botticellego, ale nie tylko. Obrazy, i inne dzieła sztuki użytkowej, wskazują, jak dobrym mecenatem zostali objęci artyści. Kim byli mecenasi? No cóż - bankierami.
Nie jestem w stanie oprowadzić Was i siebie raz jeszcze po wszystkich salach. Przyznam, że ciągle jestem pod wrażeniem wystawy. Świetnie zorganizowana, z bardzo przemyślanie dobranymi eksponatami, dostarczająca niezapomnianych odczuć estetycznych, ale też zmuszająca do zrewidowania własnego stosunku do pieniądza. Co wybieram: piękno czy bestię, tkwiące w jednym złotym florenie?

5 komentarzy:

  1. System bankowy w tak odległych czasach,bardzo ciekawy pomysł bo przecież to właśnie we Florencji narodziła się współczesna bankowość.Ciekawa jestem Małgosiu czy były czeki?

    OdpowiedzUsuń
  2. "Senza banchieri niente Rinascimento."
    To pierwsze słowa wstępu do "Percorso espositivo" - jeśli ktoś czytał. Prosta konstatacja, wywołująca z pamięci słowa pewnej starej piosenki - jeśli ktoś zna stare piosenki.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...ciekaw jestem jak w tamtych czasach identyfikowano obywatela, czy było coś takiego jak dowód osobisty? paszport? przecież tej lichwy na ładną buzię nie uprawiano, musiano mieć jakąś kontrolę...przy okazji rodzi się we mnie pytanie, jak np sprawdzano przekraczanie granic księstw, jak okreslano kto np wrog kto swój, gdy księstwa między sobą walczyły, a język przecież ten sam (pomijam narzecza)...

    OdpowiedzUsuń
  4. ...swoją droga zazdroszczę Ci Gosiu tej karty przyjaciół Ufizzi....fascynujacy są też ludzie którzy organizują takie wystawy, tak naprawdę dla gartski pozytywnych "fanatyków"...przecież reszta wakacyjnych zwiedzaczy taką wystawę potraktuje przelotnie, jako zło konieczne...patrząc z zewnątrz ktoś może nawet odebrać ją jako przypadkowo rozłożone eksponaty...a tu przeciez ktoś musiał się naprawdę mocno napracować żeby wpaść na pomysł, ułozyć to do kupy pod naukowe dykdando...samo organizowanie takiej wystawy to mała praca doktorska...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ula, słyszałam tylko o wekslach podróżnych. Ale może czegoś nie zrozumiałam :) O identyfikacji ludzi nic nie wiem, już jakoś lichwiarz sobie dawał radę. Jakoś mocno nie interesowałam się historią bankowości.
    A Karta Przyaciół Uffizi w ogóle nie ma związku z organizacją wystawy w Palazzo Strozzi. Oni tylko w porozumieniu z organizatorami umożliwiają swoim członkom zwiedzenie bardzo popularnej wystawy. To nie jest grupka, tam chodzą tłumy.
    A "Przyjaciół" Uffizi są tysiące. To Stowarzyszenie organizuje głównie odnawianie obrazów i jedną wystawę "I mai visti" - wyciągają na Boże Narodzenie z magazynów Uffizi jakieś dzieła według ustalonego klucza i pokazują na krótkiej wystawie. My jesteśmy zwykłymi członkami, czyli płacimy po 50 euro na rok, ale są też tacy, co dają grubsze kwoty, np.na odnowienie konkretnego dzieła.

    OdpowiedzUsuń