czwartek, 15 kwietnia 2010

+ KSIĄDZ ZBIGNIEW PAWLAK

Jego osoba przyciągała tłumy do niewielkiego Kicina pod Poznaniem. Zmarł dzisiaj dobry ksiądz, dobry człowiek. Fascynował mnie swoją postawą i umiejętnością ujęcia w prostych słowach tego, co wielkie i trudne do objęcia rozumem. Łagodny, mądry, wrażliwy, jednocześnie surowy i wymagający. Ponoć wspaniały spowiednik - ja tego akurat nie doświadczyłam, bo miałam innego. Zaangażowany w prace hospicjum, wykładowca.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci na wieki wieków. 

Amen. 

3 komentarze:

  1. Cześć jego pamięci, wyrazy współczucia dla bliskich i przyjaciół,

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    jakiś czas temu, po powrocie z toskańskich wakacji, szukałam różnych inspiracji i materiałów na temat Toskanii w internecie. Tak natknęłam się na Pani blog.
    Dzisiaj znowu zajrzałam... tak z ciekawości.

    A tutaj wpis o księdzu Pawlaku z Kicina....
    Jaki ten świat jest mały... Moja ukochana Babcia (która też już nie żyje) pracowała kiedyś w Kicinie, a potem na emeryturze mieszkała w starej szkole - vis-a-vis kościoła... Moje dzieciństwo i bardzo wiele pięknych, wiejskich, "pachnących" wspomnień związanych jest właśnie z kościołem w Kicinie (i górką z za kościołem, na której uczyłam się jeździć na rowerze...).

    To tylko parę słów ode mnie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że jest to ten sam ks. Zbigniew Pawlak, który na przełomie lat 60 i 70 robił doktorat z socjologii na KUL i był duszpasterzem na Poczekajce (akademik żeński KUL). Zaczynałam wówczas studia na KUL, na psychologii. Zawdzięczam Mu bardzo wiele. Już po studiach los kilka razy zetknął mnie z Nim. W pamięci pozostały wszystkie odbyte z Nim rozmowy. One zawsze były bardzo ważne, pełne treści. Nie rzucał słów na wiatr, nie próbował imponować, nie grał. Był zawsze sobą, do końca, zawsze szczery. Zawsze wrażliwy. Kochał "Małego Księcia" i "Polesia czar" i zarażał nas tą miłością. Szczególnie pozostają mi w pamięci dwie ostatnie rozmowy z Nim, jedna z czasów poznańskich, gdy był jeszcze duszpasterzem akademickim w Poznaniu i druga - ostatnia - gdy już nim nie był (na krotko przed wyjazdem z Poznania). Padły wówczas słowa, których sens zrozumiałam znacznie później, gdy już nie miałam z Nim kontaktu. Jeszcze raz, w 1981 roku dotarła do mnie wiadomość o Nim. Mój moskiewski przyjaciel - Feliks - podczas swojej ostatniej wizyty w Polsce (potem już go nie wypuszczano z ZSRR) w połowie sierpnia 1981 roku - powiedział mi, ze był pod Poznaniem, w maleńkiej miejscowości, gdzie poznał wspaniałego księdza. Coś mnie tknęło i zapytałam o nazwisko. Był to ks.Pawlak. I wtedy opowiedziałam Feliksowi trochę o ks. Pawlaku. Obiecywałam sobie, że gdy pojadę do Poznania odszukam tę miejscowość (zapomniałam jej nazwę po wyjeździe Feliksa) i pojadę, aby z Nim porozmawiać. Przewrotny los rzucił mnie poza Polskę i nigdy już więcej nie spotkałam ks. Pawlaka. Nie zapomniałam jednak. Pamięć o Nim powracała przy rożnych okazjach, tu na obczyźnie, bo takich ludzi - tak bardzo ludzkich i tak szlachetnych jak On - się nie zapomina. NIECH PAN OBDARZY GO WIECZNYM POKOJEM W SWOJEJ OBECNOŚCI... I może kiedyś wieczności spotkamy się, aby Mu powiedzieć, jak bardzo ważne były tamte rozmowy kilkadziesiąt lat temu...

    OdpowiedzUsuń