piątek, 23 kwietnia 2010

POWSZEDNIOŚCI

Dni płyną spokojnie między ogrodem, domem a pracownią, czyli dzień w dzień biegam z drugiego piętra w dół i odwrotnie.Dzisiaj tego poziomu najniższego jest jak najmniej, bo równiusieńko raz przy razie pada od samego rana. A wczoraj po raz pierwszy szalałam w krótkim rękawku. Na szczęście prognozy pogody nie wróżą deszczowi długiego pobytu w Toskanii. Tymczasem w pracowni powstaje kopia zamówionego obrazu, w domu prasują się ubrania i ...
Barowa pogoda zmusiła mnie do poszukania, gdzie to sobie wyszynk uczyniły mole spożywcze. Prawdopodobnie znowu moja niefrasobliwość i pozostawienie na strychu ususzonych na Boże Narodzenie cytrusów przyczyniły się do tej wyżerki i rozrodu. Walka rozpoczęta. Tym draniom życia nie daruję.
Za to chciałam bardzo znalezionego w ogrodzie skorpiona wyprowadzić gdzieś dalej poza obręb plebanii. I tak sobie myślałam, że wleję mu odrobinę wody do słoika, co by nie wysechł z pragnienia w słoiku, nim go zaniosę w odpowiednie miejsce. Wyobrażacie sobie, że stwór utopił się w paru kroplach wody? Ależ mi głupio było. Nie żebym pałała sentymentem do skorpionów, wręcz przeciwnie, ale może gdzieś dalej mógłby wieść spokojne życie? To nie była nawet przysłowiowa łyżka wody!
Dobrze chociaż, że moje praktyki weterynaryjne wobec Druso odniosły zamierzony skutek. Otóż w miniony weekend zaczął sobie psina kuśtykać. Szukałam, czy mu co w łapkę weszło i nic nie znalazłam. A tu opuszki zaczęły mu puchnąć. Zadzwoniliśmy na pogotowie weterynaryjne spytać się, co możemy zrobić.Polecono nam maczać w roztworze z detergentem i podać pozostały po problemach Bogusia z utkniętym źdźbłem trawy antybiotyk. Ja myślałam, że to opuchlizna więc może lepiej roztworem octu? Następnego dnia nie widać było, by antybiotyk zadziałał, ani moczenie. A w poniedziałek widać już było wyraźnie budujący się wrzód. No to zaczęłam maczać psiuniowi łapkę w gorących mydlinach i po drugim moczeniu bolesna narośl pękła i przyniosła wyraźną ulgę Drusowi. Ale żeby nie chodził z tym pękniętym wrzodem obwiązałam mu łapkę bandażem, co na czarnym tle wyglądało nad wyraz efektownie.


15 komentarzy:

  1. Cudnie psinka wygląda z tą białą łapką, ale boleść widać na psiej twarzy, trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia, a pomysł z mydlinami-przedni, taki nasz-polski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również życzę łapce Druso szybkiego powrotu do zdrówka:) a Toskanii, żeby pogoda barowa trzymała się jak najdalej od niej!:)

    Pozdrawiam serdecznie

    Kasia z Gorzowa

    OdpowiedzUsuń
  3. A moze ten skorpion zawalu dostal w sloiku??? ;)
    Pomysl z woda z mydlinami pierwsza klasa! Podziwiam Twoje umiejetnosci!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze nie mogę znaleźć sobie miejsca jak mojemu zwierzakowi coś dolega. Gorzej jak cierpi a przecież nie może powiedzieć. Co do owego skorpiona to przesadna opieka też nie wychodzi "zwierzakom" na dobre. Kiedyś w upalne lato w Chorwacji w Perecu znalazłam na asfaltowej ulicy przy temperaturze ponad 30 st. jeżyka małego. Szedł sobie to ja zawinęłam go w ręcznik /wracaliśmy z plaży/ nadrabiając drogi zaniosłam go do lasu. Jeżyk był kujący a mąż i syn chichotali.. Po paru dniach wybraliśmy się na spacer i wtedy zobaczyliśmy całe stado jeży.Poszliśmy za nimi ONE SZłY DO JABŁONI albo pod nią. Ten mój był na prostej drodze do upragnionego jabłuszka a ja mu to UNIEMOŻLIWIŁAM. Proszę nie mówić, że jeże nie jedzą jabłek! Ja już tak mam -kiedyś wypuściłam gołębia z Galerii Handlowej, który rozbijał się o samo zamykające się drzwi. Ludzie przechodzili a ptak tłukł się..Pani Małgosiu tę zwierzaki jak zrozumiałam są po przejściach i dlatego tak Pani ufają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutny Drusko, smutny, kuka przez okienko...

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, zdróweczka psinko kochana !

    Pozdrówka Małgos!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten twój Druso to musi być pies o świętej cierpliwości! Moja domowa bestia nigdy w życiu nie pozwoliła na utrzymanie na swojej łapie żadnego opatrunku, bandaża, skarpety itp dłużej niż 5 sekund! Od razu do akcji wkraczało obficie uzębione pyszczysko i pozostałe łapy i... po wszystkim!
    Pozdrawiam Ciebie Małgosiu i Twoich domowników (zarówno tych dwunożnych, jak i czworonożnych)!
    Marlena

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdrówka dla łapki Dursa! Do Wesela się zagoi!
    K

    OdpowiedzUsuń
  9. Biduś malutki ...
    Najważniejsze, że sytuacja opanowana.
    Kinga z Krakowa

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja mysle ze skorpion zmarl ze stresu ;)DUBLINIA

    OdpowiedzUsuń
  11. Coś takiego! To w Toskanii są skorpiony? Co jak co nie podejrzewałam, że skorpiony zamieszkują kontynent europejski. A poza tym całkiem niedawno podróżowałaś sobie po Italii, więc uważam, że możesz teraz posiedzieć w domu nawet, gdy pada deszcz.
    Pozdrawiam no i życzę słońca.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam Pani bloga, ale również pierwszą książkę Pani autorstwa.
    Włochy to moja pasja, jedna z wielu jakie posiadam;)
    Bardzo ciekawe wiedzie Pani życie.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  13. Wzruszająca jest mina cierpiącego piesia! Szybkiego powrotu do zdrowia Druso!
    A skorpion- jak widać za napojami nie przepadał...
    Życzę powodzenia w bojach z molami,bo to niełatwa walka :)))
    Podobno bardzo nie lubią zapachu lawendy ,świeżej ,czy suszonej.
    Od kiedy w każdej prawie szafce mam woreczki z lawendą ,mole jakoś się nie pokazują, a przedtem bywało ,że moja kicia ćwiczyła na nich skoki wzwyż ,połączone z klaśnięciem łapkami...
    Pozdrawiam Małgosiu i pogody życzę!
    Gdynianka

    OdpowiedzUsuń
  14. Skorpionowi papa a Drusowi niech się goi łaapa!

    OdpowiedzUsuń
  15. psinka prezentuje się wielce dostojnie :)

    OdpowiedzUsuń