Rzecz się miała około 1400 roku, pewien obywatel Florencji o imieniu Anselmo mieszkał na Via del Cocomero, obecnej Via Ricasoli. Człowiek ten był wycieńczony ciągle powtarzającym się snem. Śnił lwa trzymającego w paszczy jego rękę. Przekładało się to na jego życie tak, że bał się wszelkiego kociego zwierza, był udręczony strachem. Przyjaciele i krewni nadaremno starali się mu pomóc doradzając żeby poszedł i zobaczył lwy żyjące w klatce na tyłach Palazzo Vecchio. Wszystko na nic. W końcu ktoś w rodzaju średniowiecznego psychoanalityka doradził mu sposób, rzekłabym behawioralny. Mianowicie powiedział Anselmo, żeby wykorzystał w pokonywaniu lęku którąś z licznych we Florencji figur lwa.
Ulica, przy której mieszkał przerażony florentyńczyk wychodziła na boczną elewację Duomo, w której jest tzw. Brama Lwów. W bazach kolumn przy wejściu są dwa lwy z rozwartymi paszczami. Pewnego niedzielnego poranka Anselmo wyruszył z domu zmierzyć się ze swoim problemem. Za nim ruszył rozedrgany tłum krewnych, przyjaciół, lekarzy i ciekawskich. Anselmo wziął głęboki oddech i włożył rękę do kamiennej paszczy. Po chwili ... zmarł. Okazało się, że wewnątrz przycupnął skorpion, którego ukąszenia tak się biedaczek przestraszył, że zakończył życie ze strachu.
No to mnie załatwiłaś na noc!!!
OdpowiedzUsuńchciałam sobie coś przed snem miłego poczytać, a Ty mnie skorpionem?!
Wstrząsająca anegdotka!
Wstrząsa mnie i wstrząsa...
Rzymskie "usta prawdy" to przy tym wkładaniu pikuś...
Pan Pikuś...
A myślałam,że moje trzy grosze będą pierwszym komentarzem,ale niech będzie nr 2.Normalnie Pani Małgosia prowadzi w konkursie.Powodzenia!Też mnie ten skorpion wystraszył.Pamiętam historyjkę z krową.Ja jej sama nie widziałam,ale mąż mój faktycznie wypatrzył i sfotografował,nie wiedząc skąd się wzięła.Teraz już wie. Iwona
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńZaskakujący finał, wygląda na to, że jednak coś w tym śnie było, chociaż sama w sny nie wierzę.
OdpowiedzUsuńŚwietna anegdotka z zaskakującym zakończeniem. Miłego dnia
OdpowiedzUsuńA ja od razu ,,zobaczyłam,, Gregorego Pecka w Rzymskich wakacjach kiedy udał, że stracił rękę a Audrey Hepburn tak się wystraszyła! Czy on wkładał rękę w ,,usta prawdy,, bo nie jestem pewna?
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się cieplutko.
Komentuję rzadko ale czytam zawsze.
OdpowiedzUsuńZagłosowałam w konkursie na tego pięknego bloga.
Pozdrawiam serdecznie!
:)
OdpowiedzUsuńW ,,Rzymskich wakacjach" to były usta prawdy.. Może odpowie mi ktoś z Wrocławia ,bo coś mi się kojarzy że w katedrze na Ostrowiu Tumskim też jest coś w tym stylu?
OdpowiedzUsuńDo pięknych florenckich lwów pewnie się nie umywa.A swoją drogą zakończenie legendy prawie jak u Braci Grimm- brrr:)))
Gdynianka
Małgosiu, gdzie wynajdujesz takie anegdotki???
OdpowiedzUsuńPodejrzewam że to nie ostatnia i że jeszcze coś tam trzymasz w zanadrzu :)
Pozdropsy z Gdyni
hi hi ;) Świetna historia :))) I piękne zdjęcia Małgosiu:) Lwy florenckie są piękne, bardzo mi się podobają. Też mam ich zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Małgosiu :)
OdpowiedzUsuńjesteś pierwsza !tak trzymaj :)